poniedziałek, 28 marca 2011

.

28 marca 2011
Kolega zaproponował mi, że kiedyś zabierze mnie ze sobą do jaskiń. Chodzą po jaskiniach, stwierdził, że takiej powsinodze jak mnie to na pewno się spodoba i se dam radę jak nic.
Najpierw zbladłam, no bo jak to tak jak dżdżownica pod ziemię włazić, w jakieś ciemne, wilgotne dziury? Potem mi się przez moment (ku własnemu przerażeniu) spodobało i pomyślałam, że w sumie czemu by nie, nigdy nie próbowałam a tu mam okazję pod fachowym okiem spróbować…. Ale…. Ale dzisiaj przypomniało mi się, że w jaskini mogą być PAJĄKI!
Dziś nieufnie podpytałam o pająki w jaskiniach… Są i owszem. Może sieci nie plotą, ale sobie siedzą w dziurkach i szczelinkach i czekają a to na żuczka, a to na ślimaczka, a to na Agulca…. "a duże te pająki?" – drążyłam niewinnie temat. No takie sobie, największy jakiego widzieli to był tak wielkości wiśni….. Noooo, proooooszeeeeę Państwa, to jaskiniom podziękujemy pięknie! Już to widzę jak w jakiejś czarnej dziurze, zaczepiona na linie w świetle latarki widzę pająka wielkości wiśni, który idzie ku mnie albo co gorsza po mnie…. By się działo, chłopaki by mnie zatłukli na miejscu za odstawienie spektakularnej akcji pełnej wrzasku i szamotania się….
Na szczęście jak się zrobi ciepło to się wspinają! O! I tym mogą mnie skusić! :D

piątek, 25 marca 2011

.

25 marca 2011
Dzisiejsza noc była wielce atrakcyjna… Aż sie boję po pracy do domu wrócić, bo nie jestem pewna czy Kocur zwyczajnie w świecie mnie nie ubije.
Noc obfita w sny była.
Najpierw obudziłam się i Kota z wrzaskiem, bo śniło mi się, że gonił nas po jakimś osiedlu facet ze sztucznym penisem, a potem jak uciekliśmy do jakiejś klatki schodowej to złapało mnie za ręce jakieś dziecko, które miało straszne oczy i ręce umazane krwią. Sen był tak przerażający, że trzeba aż był zapalać lampkę nocną….
A potem też z krzykiem, ale tym razem bardziej złości i oburzenia obudziłam się i Kota, bo śniło mi sie, że Kot malował coś w ogrodzie białą farbą i pomalował na biało Kota łobuza….
Cała noc była niespokojna i pełna snów, raczej z serii tych dziwnych i kompletnie niezrozumiałych….
I tak o.

środa, 23 marca 2011

pomysł na dziś


23 marca 2011
Jedyna konstruktywna rzecz jaka mi przychodzi to wziąć się i zastrzelić. Naprawdę, jakby tak był dziś poniedziałek, do tego szewski. Mord w oczach, pustka w głowie.
Albo wziąc wiatrówkę i postrzelać do szpaków. Coż niby one winne? W zasadzie nic, ale postrzelać chybiając by trochę można.
Oba pomysły biorą w łeb, bo jedyne czym sobie mogę postrzelać to ramiączko od stanika albo gumka od majtek…..
Pozostaje usiąść i przeczekać tą środę co jest jak poniedziałek. Szewski poniedziałek.

wtorek, 22 marca 2011

.

22 marca 2011
Walił, walił i nawalił. Znaczy się śnieg. Sobota przywitała nas brakiem prądu, brakiem ciepłej wody i brakiem ogrzewania.
A na dyżur POŻAROWY brodziłam w kilkudziesięciu centymetrach sniegu… Taaak, to była fajna sobota. A w niedzielę, jak machnęłam miotełką, żeby strącic mikro śniezny nawis z dachu nad gankiem to jak nie łupnęło, jak nie trzasnęło, jak nie gruchnęło, zleciał cały snieg z tej części dachu, Pies ze strachu wskoczył mi na plecy a ja zastygłam w bezgłośnym osłupieniu patrząc na stertę śniegu na ziemi, gdzie przed chwilą nie było niczego….. Przebieg odśnieżania tego wymaga bardzo niecenzuralnego opisu więc sza w tym temacie.
A poza tym to nie kupię nigdy Volvo, nawet w bardzo promocyjnej cenie. Za reklamę z szowinistycznym znaczkiem. Poza tym po co mi volvo…..
I wiosna już blisko, bo coś podejrzanie moje płuca starają się być wykaszlane, a zatoki chciałyby się wysmarkać….
A w niedzielę góry…. najwyżej obsmarkam sobie stuptuty, trudno.

piątek, 18 marca 2011

.

18 marca 2011
Nosz k..a mać!
Śnieg wali jak gupi!
HALO! jutro mam ponoć dyżur pożarowy! HALO! Komu się coś tam na górze popieprzyło?!?!?!? Kto to teraz poodśnieża,a?!?!?!?!? Się grzecznie pytam….
P.S. Zimo….. Ty wiesz co…..

czwartek, 17 marca 2011

poniedziałek, 14 marca 2011

.

14 marca 2011
Skoro wiosna już u bram to wczoraj zainicjowałam sezon wieszania prania na dworze. Tak naprawdę to przede wszystkim dlatego, że mam wrażenie, że obudziły się już pająki (jeden nawet wylazł zza kafelków w łazience i był tak dziwny, że nie wyglądał jak pająk (no naprawdę, bydlaki się już zaczynają kamuflować!) i Kot zamiast go ubić to szturchał go i zapędził z powrotem w dziurę za kafelki… teraz mam obawy przed pójściem sikać (ową dziurę mam nad głową, za plecami, nie mogę sikać i jej obserwować). Na moje stwierdzenie, że teraz pewnie ten pająk mi skoczy na plecy w trakcie siku, Kot zgryźliwie dorzucił, że oprócz skoczenia to udusi mnie jeszcze struną od fortepainu i wyszedł z łazienki… Naprawdę, czasem się zastanawiam gdzie ci mężczyźni, prawdziwi tacy….)…

O czym to ja? A. O praniu. No i z tego lęku przed pająkami pranie wylądowało na suszarce w ogródku. I tak przed chwilą spojrzałam przez okno i jakoś podejrzanie intensywnie wiucha na wietrze owe pranie…. Coś mi się wydaje, że po pracy będę gonić majtki i skarpetki po ogródku. Mam nadzieję, że tylko własnym…
"Przepraszam sąsiedzie, czy nie widział pan moich majtek? Takie czarne, koronkowe…" taaa….

….. kilka godzin później….

… wiatr przewrócił suszarkę, a pies rozwłóczył po ogródku majtki, skarpetki, rękawiczki i czapkę….. Jesli zeżarł moje ulubione majtki już nie żyje!
… już mi lekko wstyd przed sąsiadem….
… piękne słońce za oknem, a Kot zamiast zabezpieczyć suszarkę przed ponowną wywrotką zabrał ją do domu… bo po co pranie ma sobie schnąć w słoneczku jak może się kisić w domu…. Argument, że zbiera się na deszcz jakoś mnie nie przekonuje…. Zbiera się, pewnie w okolicach Grudziądza…..
…. oszaleję?

sobota, 12 marca 2011

.

12 marca 2011
Dziś, pomimo soboty, wstałam o 6 i jedząc śniadanie gapiłam się za okno ciesząc się słońcem. Ale jak tuż po 7 w pośpiechu wybiegłam z domu, jednocześnie narzucając kurtkę, grzebiąc w torebce za kluczykami do samochodu i starając się nie rozsypać słonecznika, kóry niosłam do karmnika to mnie zamurowało na schodach. Złapałam w nozdrza ten jedyny, niepowtarzalny zapach wilgotnej ziemi. Zaciągnęłam się nim głęboko i wyszczerzyłam zęby do wróbli obserwujących mnie z pobliskiego żywopłotu. Przecież ten zapach zawsze obiecuje to samo, zawsze wywołuje u mnie przyjemne mrowienie skóry, zawsze o tej porze roku kojarzy mi się z jednym. Wiosna przyszła!

piątek, 11 marca 2011

.

11 marca 2011
Tak sobie siedzę i sobie myślę (owszem, zdarza mi się), że niektórzy ludzie mają genialną wprost zdolność wyprowadzenia mnie z równowagi jednym słowem. Doprowadzenia mnie maleńkim słówkiem do szału, do furii, do łez.
I sama nie wiem czemu im na to pozwalam. Za każdym razem obiecuję sobie, że to był TEN OSTATNI RAZ, ale potem złość mija, łzy schną, a kilka ciepłych słów sprawia, że moje postanowienie pęka jak bańka mydlana. Aż do kolejnego "jednego słowa"…
Tak, wiem, jestem niekonsekwentna. Ale o tym pomyślę innym razem, dziś smuci mnie to jedno słowo. Rzucone ot tak, być może przez przypadek, być może bez zamiaru zranienia, a być może z zimnym wyrachowaniem, powiedziane by zadać ból. Ale to ciągle o jedno za dużo.
A poza tym jest troszkę zbyt zimno, zbyt wilgotno i zbyt niefajnie by chciało mi się cokolwiek. Smucenie wychodzi mi tak jakoś mimochodem…

A co to jest: ma dwie nogi i krwawi?
… pół kota….

Dobra, idę.

sobota, 5 marca 2011

.

5 marca 2011
Jak na kulturalną i ułożoną Damę przystało powinnam napisać coś w stylu "ach, ach, jakąż mam migrenę". Ewentualnie"och jej, ależ mi ten globus dokucza". No jeszcze mogłabym rzec "ten ból głowy powoli staje się nie do zniesienia".
Ale bardziej mi dziś pasuje stwierdzenie pasujące conajmniej do marynarza, który nad ranem wychodzi z tawerny, zatem rzeknę, że łeb mi od wczoraj napier..la, że jacieniemogę!
Nie pomaga tabletka. Nie pomaga drzemka. Nie pomaga ruch. Nie pomaga świeże powietrze ani kawa. Pozostaje jeszcze seks. Tylko czy mnie się chce, jak mruganie oczami sprawia mi ból?
P.S. Mam tylko małą nadzieję, że Królowa jutro będzie łaskawa i podczas audiencji nie pokaże wyłącznie chmurnego oblicza…..

czwartek, 3 marca 2011

gadzia notka


3 marca 2011
Jak ten jaszczur wygrzewam się w słońcu. Po prawdzie to wygrzewam swoją prawą stronę. Bo akurat słońce grzeje z prawej. Wygrzewam się kosztem tego, że za cholerę nie widzę monitora, ale cóż. Monitor oglądałam całą zimę, a nie wygrzewałam się już dłuuuugo (ZIMO WYPIER..LAJ!) i tęskno mi do tego.
Tak też i wygrzane mam już prawe uszko i policzek, a gdybym sięgała to twarzą przytulałabym sie do swojego wygrzanego ramienia.
Czuję wiosnę. Tak pod skórą. I w pragnieniu zrobienia czegoś…. Czegoś, czego zazwyczaj nie robię…. Hmmm.

.

3 marca 2011
Pani Irena Kwiatkowska nie żyje.
Piłkarz kopnął sowę i ta nie przeżyła.
W lesie znaleziono uduszonego aligatora.
Ktośtam spalił psa w piecu bo nie miał co z nim zrobić.
Czy są jakieś dobre wieści z tego świata?
Idę to przespać.