30 kwietnia 2015
Wczoraj P. był cały dzień w Warszawie, ja miałam nadprogramowy urlop, bo musiałam zostać z Panną M. Nie mając pomysłu na obiad i mając ząbkującego szkraba, który odmawia jedzenia, albo zjada jakieś dziwne rzeczy i domaga sie więcej, zrobiłam nam pizzę. Nic skomplikowanego – przecier pomidorowy, zioła prowansalskie, drobiowa wędlina, starty żółty ser, a na mojej części oliwki.
Zostało pół porcji Panny M i pół mojej na dzisiaj. Wracam z pracy, odgrzewam, jemy.
Ja: No i co? Dobra?
P: No, niezła jest. Ciasto fajne. Tylko ja to nie bardzo lubię pizzę z szynką, zwłaszcza taką drobiową, bo mało ją czuć w smaku.
Ja: No wiem, ale robiłam pod kątem dziecka, poza tym chciałam skończyć tę wędlinkę.
P:… yyy, a to nie jest pizza z pizzerii?
Jeszcze parę razy popełnię pizzę i osiagnę poziom mistrza :D