czwartek, 30 kwietnia 2015

O pizzy domowej, ale jak z pizzerii


30 kwietnia 2015
Wczoraj P. był cały dzień w Warszawie, ja miałam nadprogramowy urlop, bo musiałam zostać z Panną M. Nie mając pomysłu na obiad i mając ząbkującego szkraba, który odmawia jedzenia, albo zjada jakieś dziwne rzeczy i domaga sie więcej, zrobiłam nam pizzę. Nic skomplikowanego – przecier pomidorowy, zioła prowansalskie, drobiowa wędlina, starty żółty ser, a na mojej części oliwki.
Zostało pół porcji Panny M i pół mojej na dzisiaj. Wracam z pracy, odgrzewam, jemy.
Ja: No i co? Dobra?
P: No, niezła jest. Ciasto fajne. Tylko ja to nie bardzo lubię pizzę z szynką, zwłaszcza taką drobiową, bo mało ją czuć w smaku.
Ja: No wiem, ale robiłam pod kątem dziecka, poza tym chciałam skończyć tę wędlinkę.
P:… yyy, a to nie jest pizza z pizzerii?

Jeszcze parę razy popełnię pizzę i osiagnę poziom mistrza :D

niedziela, 26 kwietnia 2015

Chodź, opowiem ci bajeczkę…


26 kwietnia 2015
Panna M, jak na małego hakera przystało, który szyfrem do Frytki wysyła wiadomości na fejsbuku, dzisiaj sobie klikała na bajki na youtubie, co jedna to jej się nie podobała, zatrzymywała się dłużej jedynie na piosence na początku „Maszy i niedźwiedzia” (znacie? Cudna, rosyjska bajka, zazwyczaj to my z P oglądamy z zainteresowaniem, dziecię z odrobinę mniejszym, z grzeczności śmiejąc się kiedy my się śmiejemy), aż doszła do bajki „Owieczka na wyspie”. I cóż się okazało. Katastrofa morska, dwa statki idą na dno, na wyspie ląduje owieczka, która ma kły. Bajkę wyłączyłam ja w momencie jak owieczka trzasnęła żabą o skrzynię. A jak Panna M poszła spać to z ciekawości dokończyłam oglądanie. Owieczka jest drapieżna (ma uzębienie jak człowiek…) i próbuje zjeść smoka, próbuje go upiec żywcem i ma rozmaite pomysły na uśmiercenie gada.
Bajka dla dzieci? Ja dziękuję, potem Panna M spotka w ogródku żabę i nią pieprznie w metalowy słupek, na przykład.
Jak ktoś ma ochotę to bajka jest TUTAJ, jest krótka, ale treściwa. Treść jej jest taka, że ja pie…. że jacie.

piątek, 24 kwietnia 2015

O krecie, kupie, trawie i zakładce też


24 kwietnia 2015
Dzisiaj wróciłam z pracy, a tam w ogródku siedzi znudzona Teściowa na wiadrze i huśta rozanieloną Pannę M. Zakup huśtawki pewnie okaże się strzałem w stopę, bo mały ssak nie wyraża aprobaty na zaprzestanie huśtania, a sam pomysł wyjęcia jej z zielonej huśtawki torpeduje głośno i dobitnie protestując.
Przyjechał Teść i mówi – ależ wy już macie zieloną, gęstą trawę!
Taaa. No mamy. Bogatemu to i byk się ocieli, a nam trawa obradza. W każdym bądź razie Teście pojechali, P spacyfikował Pannę M w domu i zajęli się jakimiś domowymi sprawami, a ja chwyciłam za kosiarkę i ruszyłam na tę naszą śliczną trawę.
I nawet miło było, nawet panowie kopareczką nie narobili strasznego armagedonu ino malutki (o tym czemu w ogóle byli to może innym razem), dopóki nie dotarłam w rejony, gdzie sobie rył kret. Nie dość, że porobił kopce, niedośc, że powywalał na wierzch jakieś kamyki, grudki i inne elementy niewskazane do koszenia to jeszcze na każdym kopcu pies zrobił kupę… No rozumiem, że czuje się panem ogrodu, jego musi być na wierzchu, ale na listość boską, srać na każdy kopiec? W każdym razie pozostawiał takie wisienki na torcie, a ja w pewnym momencie się wkurzyłam i kosiłam kopce razem z wisienkami. A że jestem leniwa i kosze bez kosza to musiałam unikać tego co wylatywało spod ostrza ;)
Nie lubię kretów. Tzn lubię, bo są miłe i mięciutkie, ale nie w moim ogródku!
Sezon na koszenie uważam za otwarty, zaraz ide spać, bo zasłużyłam, a na fanpejdżu fejsbukowym wrzucam prezent od Frytki. Państwo podziwia i zazdrości, a co!

czwartek, 23 kwietnia 2015

O uprzejmym złodzieju i prezencie imieninowym


23 kwietnia 2015
Kolega mi dziś opowiadał, że na ścieżce przyrodniczo – edukacyjnej, w lesie, były punkty. Każdy punkt to gruby, drewniany słupek, wkopany w ziemię, u góry ukośnie ścięty. Na ścięciu przytwierdzona wkrętami niewielka tabliczka z piktogramem. Do tego folder, a w nim opisany każdy punkt – jedna strona, jeden piktogram, jeden opis czegoś charakterytycznego albo ciekawego.
Z pierwszego słupka zginął piktogram. Ktoś go sobie odczepił. Ale na pewno nie jakiś wandal, tylko kulturalny, porządny złodziej, który odkręcił śruby, zabrał tabliczkę, a śrubki z powrotem wkręcił na swoje miejsce.
Miły człowiek, teraz wystarczy tylko uzupełnić tabliczkę, wkręty już są. Jednak są jeszcze porządni złodzieje!
A poza tym to jak zrobię zdjęcie to Wam pokażę jaką śliczną rzecz dostałam od Frytki w ramach prezentu imieninowego :) Nie wiecie kto to Frytka? NAPRAWDĘ?!?!? To Państwo uda się TUTAJ KLIKAMY, a ja pójdę sobie posprzątać, o.

wtorek, 14 kwietnia 2015

O tym, że pies jest, a potem nagle go nie ma


14 kwietnia 2015
Dawno, bardzo dawno temu wspominałam o Rodim psie – mordercy (lakonicznie wielce tutaj 
http://agulec.blog.pl/2010/10/15/post-7/
). Pies Rodi pilnował stacji paliw. Podejrzewam, że gdyby znalazł się po niewłaściwej stronie ogrodzenia zdążyłabym paść trupem ze strachu, nim zjadłby mnie razem z butami. Ale Rodi zawsze był po właściwej stronie płotu i ewentualnie obszczekiwał Psa, kiedy szliśmy na spacer.
A dziś się dowiedziałam, że psa Rodiego już nie ma. Nie żyje. Bo ktoś go otruł.
I smutno mi się jakoś zrobiło, bo może to nie był miły pies, ale nie zasługiwał na to, żeby go ktoś otruł… A poza tym trochę straszno, bo jak ktoś wpadnie na pomysł otrucia naszego Psa? Bo w sumie co to za problem wrzucić mu przez płot coś do żarcia? Żaden. A Pies pewnie nie będzie wybrzydzał…

środa, 8 kwietnia 2015

Bo ja jestem, proszę pana, na zakręcie

8 kwietnia 2015
Nie ma mnie, bo nie mam ochoty pisać. Inaczej. Mam ochotę pisać, ale nie mam ochoty, żeby każdy mógł poznać to o czym chcę pisać. Natłok myśli potrzebuje ujścia, ubrania w słowa, nadania kształtu, zdefiniowania, uporządkowania, wtłoczenia w jakieś znane i bezpieczne ramy, ale najlepiej anonimowo, bezosobowo, nie przeze mnie, tę którą część z Was zna osobiście.
Nie umiem nie pisać, wiem, że wcześniej czy później będzie mi tego brakowało.
Zapewne tu wrócę, ale najpierw się uporządkuję. Z nadzieją, że poczekacie, że jak zajrzę tu to nie będzie tylko pustki.
A póki co spróbuję w inny sposób ugłaskać myśli chaotyczne….

środa, 1 kwietnia 2015

Moc odkurzacza czyli jak zapewnić dziecku rozrywkę


1 kwietnia 2015
Rekwizyty niezbędne do przeprowadzenia akcji:
- dziecko sztuk jeden
- odkurzacz sztuk jeden
- puzzle 9 elementowe sztuk jeden
Już włączenie odkurzacza sprawia, że oprócz warkotu urządzenia dom wypełniają radosne piski i dziecko zanosi się śmiechem. A potem się okazuje, że na odkurzaczu można układać pojedyncze puzzelki. Matka odjeżdża z odkurzaczem? Tym lepiej, z piskiem i obłędem w oku można ją gonić, w sensie w łapce ufaflunionej bananem dzierżyć puzzelka i zasuwać na pupie w stronę uciekającego odkurzacza. Zajęcie na cały czas trwania odkurzania, bonus w postaci tego, że marudne i ewidentnie zmęczone dziecko nagle dostaje kopa energetycznego i ma świetną zabawę.
Chyba zostanę demonem porządku…