31 grudnia 2013
Dziś ostatni dzień roku. Roku, który sądząc po zeszłorocznym sylwestrze, zapowiadał się raczej ponuro i mało obiecująco. A był…
Był wyjątkowy. Ubogi w górskie wypady, za którymi tęsknię okrutnie, ale jak to mawia pewna Dama – góry nie penis, długo postoją.
Pozbawiony wakacyjnego wyjazdu. A przecież miało być morze. Za którym tęsknię okrutnie. Ale morze nie penis…
Za to od połowy kwietnia rok 2013 stał się niesamowitą przygodą. Oczekiwaniem, radością, strachem, niecierpliwością i niepewnością. Uczucia i wrażenia zmieniały się jak w rollercosterze, od euforii po apatię, od tańca w rytm radosnej muzyki po beczenie w poduszkę.
Każdego dnia obserwowałam jak zmienia się moje ciało, jak zmieniam się ja, moje myśli…
Ten mijający rok , przez to, że pojawił się Ktoś, na kogo bardzo długo nie umiałam się zdecydować, bo zawsze coś było ważniejsze, będzie jednym z najważniejszych w moim życiu. W jego końcówkę wchodzę całkiem inna niż weszłam w jego początek. Pewnie bardziej niewyspana, z podkrążonymi oczami, ale spokojniejsza, pewniejsza siebie…
To był dobry rok. Przez Nią.
A postanowienia? Tu teraz rozlega się mój gromki, ironiczny śmiech… Bo co ja mogę sobie postanowić, skoro nawet nie wiem kiedy uda mi się następnego dnia umyć zęby, wziąć prysznic ani przewidzieć czy obiad zjem parząc sobie usta, byle szybciej czy już całkiem zimny…
Jedyne co mogę sobie postanowić i wiem, że będę do tego dążyć, a więc istnieje możliwość, że postanowienia dotrzymam to to, żeby przetrwać nie tracąc poczucia humoru, dystansu do rzeczywistości i do siebie samej, bym za rok mogła napisać, że 2014 rok to był dobry rok. Bo na pewno będzie ciekawy i bogaty w nowe wrażenia.
A czego mogę sobie i Wam życzyć na nadchodzący 2014? Wiary we własne siły, wytrwałości, jasności umysłu i pewności siebie, umiejętności dostrzegania rzeczy maleńkich, a sprawiających radość. I jak największej ilości snu!