18 października 2014
Miało być o książce, ale tak mi się jakoś rzucił w oczy na fejsie (profil
https://www.facebook.com/RadomskieMacierzynstwo?fref=photo
) obrazek, który zamieszczam poniżej, potem gdzieś indziej przeczytałam artykuł o tym, że w centrum handlowym wyproszono kobietę, bo karmiła dziecko piersią, więc będzie o karmieniu.
Odkąd urodziła się Panna M prawie każda napotkana osoba zadawała nieśmiertelne pytanie – karmisz?. Cierpliwie odpowiadałam, że tak, w duchu sobie myśląc, że w zasadzie czemu ludzi tak to interesuje, potem zaczęło mnie to denerwować, więc z przekąsem rzucałam „nie, głodzę” i wtedy okazywało się kto ma poczucie humoru, a kto nie.
Kiedy Panna M miała ok 3 miesięcy dopadł nas kryzys laktacyjny. Mleka było za mało, Mała płakała, bo próbowała jeść, a tam nic nie leciało, denerwowała się, nie chciała ssać, bo wiedziała, że nic nie dostanie, ja beczałam, że jestem złą matką i nie umiem wykarmić swojego dziecka. I właśnie wtedy słyszałam tylko i wyłącznie rzeczy, które znajdują się w dolnej części obrazka – że mam za mało mleka, że moje mleko jest za chude, że moje dziecko głodzę, że powinnam dać butelkę i mieć spokój, że czemu się tak upieram przy karmieniu piersią, skoro dzieci jedzą mleko sztuczne i żyją. Najbardziej bolało to, że słowa te słyszałam od mojej Mamy, od mojej Teściowej. Nawet w pewnym momencie P zaczął bąkać, że może by tak butelka…
I wtedy przypomniało mi się, że w szpitalu gdzie urodziła się Mała jest poradnia laktacyjna. Zadzwoniłam, umówiłam się do pani doktor na spotkanie i pojechałyśmy. I to była jedyna osoba, która poparła mój upór przy pozostaniu przy piersi. Powiedziała mi, że takie kryzysy to normalna rzecz i kryzysy są po to, żeby je pokonywać. Mam przede wszystkim się uspokoić, bo spokojna ja to spokojne dziecko, mam Malutką przystawiać do piersi nawet co godzinę, w nocy też, najlepiej z nią spać i niech je jak najwięcej. Żeby nie była głodna mogę spróbować jej dać mleko sztuczne 3 razy dziennie, ale nie na siłę (nie dało rady, do tej pory butelka to zło wcielone). Dowiedziałam się, że jestem dzielna i mądra i w odpowiednim momencie poszukałam porady i pomocy, zamiast się poddać. I tego właśnie potrzebowałam. Nie słów krytyki, nie potępienia, że głodzę dziecko w imię jakiejś własnej fanaberii, ale tego, że dobrze robię. I świadomość, że nie jestem z tym sama była najważniejsza. Mogłam w każdej chwili zadzwonić, upewnić się, rozwiać wątpliwości, znów przyjechać. Szybko uporałyśmy się z kryzysem, ilość pokarmu się ustabilizowała, Panna M się uspokoiła, a ja upewniłam się w przekonaniu, że jednak trzeba ufać własnemu instynktowi.
Potem kryzys dopadł nas jeszcze 2 razy, ostatni całkiem niedawno, ale wiedziałam co należy robić, poza tym było mi trochę raźniej, bo Panna M je już mnóstwo innych rzeczy, a przy pierwszym jadła tylko i wyłącznie moje mleko.
Minęło ponad 10 miesięcy, cały czas karmię Małego Ssaka i w najgorszych dniach ząbkowania to właśnie moje mleko było jedynym pokarmem, który Panna M chciała spożywać.
Zamierzam ją nadal karmić. Nie wiem jak długo, zobaczymy, ale na pewno nie odstawię jej od bufetu jak skończy rok, jeśli tylko sama będzie tego chciała. I o ile najpierw słyszałam ciągle pytanie „karmisz?”, potem jak już miała skończone 4 miesiące to potępiające „czemu jej nie dajesz innego jedzenia, przecież już jest taka duża, a twój pokarm na pewno jest za słaby i głodna jest”, a ja postanowiłam (pani dr Joanna i nasz pediatra to poparli) karmić ją tylko mlekiem do skończenia przez nią 6 miesięcy, a teraz coraz częściej słyszę „o, długo karmisz! a kiedy koniec?”.
Nawet jeśli jesteś w grupie zadających te dziwne dla mnie pytania, to weź się proszę zastanów następnym razem nim jakiejś kobiecie powiesz, że jej mleko jest kiepskie i darowałaby sobie to karmienie piersią. Nawet jeśli cię gdzieś w środku skręca, to powstrzymaj się od potępiającego spojrzenia i „dobrych rad”. Bo ona naprawdę tego nie potrzebuje i nie jest jej od tego lepiej.
I nie musisz mnie przekonywać, że mleko modyfikowane jest tak samo dobre jak mleko matki. Być może jest, ale mając wybór ja wybrałam karmienie piersią. Nie krytykuję karmienia mlekiem modyfikowanym i nie jestem terrorystką, która uważa, że karmienie naturalne jest jedynie słuszne. Dla mnie i mojego dziecka tak, od innych matek i ich dzieci mi wara, bo to ich wybór, ich decyzja, być może ich konieczność.