Nie cierpię upałów. Nie tylko dlatego, że moja tolerancja termiczna kończy na maksymalnie 25 stopniach. Nie tylko dlatego, że czasami jest tak duszno, że mam wrażenie, że brakuje mi tlenu i na pewno się zaraz uduszę. Nie tylko dlatego, że praca podczas upału w nieklimatyzowanym pokoju to udręka, a podróż samochodem bez klimy to… No właśnie, pomińmy to milczeniem.
Przede wszystkim nie cierpię upałów dlatego, że ludzie śmierdzą. Pewnie ci co śmierdzą to i bez upałów to robią, ale podczas upałów jednak bardziej im to wychodzi.
Sobota rano. Udałam się na zakupy. Najpierw, na rynku minęły mnie dwa śmierdziuchy – najpierw pan, wyglądał na mocno wczorajszego, potem pani, która na oko wyglądała całkiem zwyczajnie, ale już na węch była okropna.
A potem w sklepie samoobsługowym. Szłam z wózkiem alejką z nosem w swojej liście zakupów i coś mi się zapach nie podobał. Za zakrętem namierzyłam źródło. Pan. Około 50, wyprasowana koszula, spodnie w kancik, sandały bez skarpet, na oko dośc przystojny. I tu powinien kończyć się opis pana. Bo od pana bił tak nieziemski smród, że czym prędzej poszłam dwie alejki dalej, żeby mnie czasem nie dogonił.
Ja rozumiem, że ludzie się pocą, bo sama się pocę. Ja rozumiem, że w czasie takich upałów to bardziej niż zwykle i jest to całkiem naturalne, że zdarza się, że nieładnie pachniemy po całym dniu w pracy. Ale nigdy przenigdy nie zrozumiem jak można z samego rana tak straszliwie cuchnąć starym, bo na pewno nie świeżym, potem. Ten pan na pewno nie brał porannego prysznica. Ten pan na pewno nie brał prysznica poprzedniego wieczoru. Miałam wrażenie, że ostatni raz wodę widział w okolicach Wielkanocy…
Rozumiem, że sobota rano, do wieczora jeszcze trochę, być może kąpie się on raz w tygidniu, własnie w sobotni wieczór, ale jak rany, jak można TAK cuchnąć?
Nie cierpię upałów. Nie cierpię. I też dlatego, że zużywam wtedy zdecydowanie więcej wody, bo jak szalona latam pod prysznic rano, wieczorem i jeszcze w ciągu dnia też i owszem. A i tak przy takich dzikich temperaturach mam wrażenie, że 5 minut po wyjściu spod chłodnego strumienia powinnam tam wrócić….