środa, 26 grudnia 2018

O konsekwencji w byciu niekonsekwentną

Jeszcze wczoraj miałam ochotę wybiec przed dom, pójść w wieś i poszukać taboru cygańskiego i oddać im Dziecię Chaosu, a w gratisie jeszcze dorzucić im męża, bo tak mnie wkurzali. A wystarczyło, że dzisiaj została u dziadków, a w domu jakoś pusto, cicho, nikt nie śpiewa kolęd na przemian z hymnem narodowym, nikt się nie wykłóca. I aż mam ochotę po nią pojechać i zabrać i nie oddać nikomu. Ale spokojnie, po pierwsze jest zbyt ciemno i ponuro, po drugie mam kocyk, kanapę, wino, a w Trójce leci sobie audycja o Queen, a po trzecie to chyba wszystkim nam się przyda odpoczynek od siebie. Mąż został, ale siedzi sobie cichutko, wie, że jak jest Queen to przeszkadzać nie wolno, toteż taki cichutki nie przeszkadza, więc nie wkurza.
Choć wymyślił, że dzisiaj wypróbujemy jego nową maszynkę do strzyżenia... Ja nie wiem, ona taka ciężka, nowiuśka, więc pewnie ostra, ja tam nie wiem czy po tym winie to ja ją utrzymam, czy mi się nie wyrwie tą swoją mocą z mej wątłej dłoni, nie omsknie, ucha mu nie obetnie... Ja nie wiem, żal mi będzie tej czyściutkiej łazienki, tej podłogi na kolanach mytej, jak się krwią zachlapie. Też ma pomysły, ten mąż jeden, w święta...
I pisania tak mi brakuje, ale tak mi brakuje, że aż mi się zaczynać nie chce...
Jak skończy się Queen to sobie Chyłkę obejrzę. Po pierwszym odcinku to ja nie wiem, ja nic nie sądzę, ale z przyjemnością sobie popatrzę na Cielecką. Ja lubię patrzeć na Cielecką. Ja nie wiem co Freud by na to rzekł, ale na szczęście nie żyje.

czwartek, 1 listopada 2018

O samotności



Samotność wcale nie zaczyna się od tego, że nagle nikt nie czeka na ciebie w domu. Samotność zaczyna się wówczas, kiedy pierwszy raz odczujesz pragnienie, aby czekał tam na ciebie ktoś zupełnie inny...

Janusz L. Wiśniewski
"Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie"

niedziela, 28 października 2018

o kawie poniekąd

Zmarznięte palce ogrzewam ciepłem filiżanki z kawą. Cieniutka porcelana, taka krucha w moich dłoniach, zimnych brakiem słońca i brakiem dotyku. Chłodne wargi parzę gorącą kawą, zamiast rozgrzewać je pocałunkami, a ciepłą piankę z mleka leniwie zlizuję, a przecież mógłbyś ty. Za oknem deszcz.  I wiatr. I mimo gorącej kawy, ciepłego koca, mruczących cicho kaloryferów, ten deszcz, ten wiatr tak bardzo wychładzają mnie od środka...

sobota, 27 października 2018

O tym, że źle

Tradycyjnie już, jak co roku, ta jesień mnie przytłoczyła. Tegoroczna tym bardziej, że dopiero co była słoneczna końcówka września, a potem nagle października koniec, zimny, ponury i deszczowy.
A w tym wszystkim miliony nowych doświadczeń, nowe umiejętności, nowe radości i stare obrzydzenie dla spraw związanych z polityką. 
I morze. Słońce pieszczące twarz, ten jedyny niepowtarzalny szum w uszach i słona bryza na wargach. Na tak strasznie krótko. Niemalże niedostrzegalnie. Jak zapach i krótki dotyk, wypalający się piętnem na skórze i wżerający tęsknotą w sam środek mnie.
I mgliste lasy lubelszczyzny, takie piękne, takie mokre, jesienne takie. 
I gorzki smak łez, słonych jak morska bryza, a jednak zupełnie nie smakujących morzem...

wtorek, 2 października 2018

W księgarni

Księgarnia. Chcę zapłacić za książki.
- Polecam pani jeszcze najgorętszy kryminał na polskim rynku - sprzedawczyni wskazuje na jakąś książkę - obecnie w promocyjnej cenie.
- Nieee, dziękuję.
- To naprawdę świetny kryminał, wartka akcja, dużo się dzieje.
- Nie, dziękuję - bez przekonania rzucam okiem na skrótowiec na okładce.
- Ta pani świetnie pisze, świetne dialogi i dużo seksu!
- seksu? - pytam nieuważnie, czytając kim jest autorka.
- tak, naprawdę gorące sceny, dużo erotyki, namiętności, wie pani.
- mhmm - odkładam książkę na miejsce - wie pani co? Seks to ja wolę uprawiać niż o nim czytać.

... i nie wiem czemu pani się już do mnie nie odezwała i nawet na do widzenia mi nie odpowiedziała...

piątek, 28 września 2018

.




- poproszę kredki Bambino
- a jakie, takie grube, trójkątne, zwykłe?
- chyba takie zwykłe poproszę
- a może dam pani takie, mamy taką nowość, 24 kolory, są najlepsze
- a czy mogę prosić Bambino?
- ale te są takie jak te Bambino tylko lepsze proszę pani!
- Mamo, a czy możemy kupić zabawkę?
- Nie Myśku, dziś nie kupujemy zabawek – smutny ryjek patrzy na mnie z wyrzutem
- a mamy takie nowości, takie kule, a w nich ukryte laleczki i takie…
- tak, chcę laleczkę!!!!!!
- … silikonowe figurki do zbierania!
- chcę zbierać figurki!
- nie Myśku, nie kupujemy dziś zabawek – warczę do ryjka, wzrokiem mordując sprzedawczynię – i poproszę jednak kredki B A M B I N O!
- naprawdę nie chce pani tych lepszych?

… a taki fajnie zaopatrzony sklep papierniczy trzeba będzie porzucić, bo nie zdzierżę baby…

sobota, 22 września 2018

o zimie poniekąd

No i koniec. Lata koniec. W nocy wiało tak, że miałam wrażenie, że zaraz zobaczę nad łóżkiem pędzące chmury, bo porwie nam dach.
Nie porwało. Ale wiatr porwał ze sobą ciepło, słońce, błękit nieba. I ..uj lato strzelił.
Teraz to już tylko zimno, zgnilizna, pleśń i polary ciepłe.
I trawa się prosi o skoszenie, ale nie ma czym, bo kosiarka w serwisie. A zima nadciąga...

czwartek, 20 września 2018

O strachu

Zjada mnie strach. Tak trudno podejmuje się decyzję za tę małą Istotę, która jest najważniejsza na świecie. Bo jeśli coś się stanie, coś pójdzie nie tak, to decyzja była tylko moja i to ja będę za to odpowiedzialna. I nie wiem czy będę w stanie z ta odpowiedzialnością się zmierzyć. 
Ona nie pierwsza i nie ostatnia, ale przecież jest najważniejsza. Jest wszystkim...
Boję się...

środa, 19 września 2018

Bo we mnie jest seks...

Plan erotyczny na wieczór.
Wziąć prysznic. W końcu nie zapomnieć użyć balsamu do ciała. Wyciągnąć z szafy koronkową bieliznę. Nie zmyć tuszu z rzęs, żeby firanki z rzęs czarnych nadały spojrzeniu trochę ostrości. Ułożyć się wygodnie w łóżku, odziana w koronki frywolne i czekać aż co poniektórzy wyjdą z pod prysznica.

Realizacja planu erotycznego na wieczór.
Wziąć prysznic.Użyć balsamu do ciała. Wyciągnąć z szafy koronkową bieliznę i ją założyć. Nie zmyć tuszu z rzęs, żeby firanki z rzęs czarnych nadały spojrzeniu trochę ostrości. Ułożyć się wygodnie w łóżku, odziana w koronki frywolne i zasnąć, a rano obudzić się wyglądając jak jenot z zapuchniętymi oczami, bo ten cholerny tusz...

Tak. Demon seksu to ja.

wtorek, 18 września 2018

.





Dobra passa ciągu złych zdarzeń trwa. To nie są katastrofy z serii „ja pierdolę, za minutę zginiemy” tylko takie małe, drobne, co odbierają impet i chęć działania.
Bo po każdej takiej malutkiej kłodzie pod nogami siadam sobie i sobie myślę „no dobra Aga, wszyscy zginiemy, ale jeszcze nie teraz. Przed chwilą tąpnęło, ale to nie Japonia, teraz będzie spokój choć na trochę, no bo ile kurwa można”. A Los złośliwiec siedzi z kieliszkiem Martini i z pobłażaniem patrzy na to moje „bo ile kurwa można”.
Można. Dużo. Często. I coraz bardziej wyrachowanie. I radź sobie.
No i radzę sobie. Jak kurwa zawsze. Tylko chyba mi średnio idzie. Bo dzisiaj rano jak weszłam do pracy to jeden z dyrektorów mnie zmierzył wzrokiem i stwierdził „Aga, Ty nie wyglądasz za dobrze, a przynajmniej tak jakbyś nie spała ani godziny”… A przecież spałam. Za mało, ale spałam. I niezbyt dobrze, bo zasypiam z nierozwiązanymi problemami dnia, który właśnie kładzie się ze mną, a budzę się z myślą co „ciekawego” przyniesie nowy dzień…

niedziela, 16 września 2018

.


Jak nie kijem to pałą.
Kiedy jeden pożar zostaje z lekka opanowany, sytuacja powoli się klaruje i wydaje się, że na moment można zaczerpnąć tchu, usiąść z ciepłym kubkiem kawy w dłoniach i przez moment nic nie musieć, Los po raz kolejny pokazuje, że to on tu jest panem sytuacji.
Kolejne rzeczy do ogarnięcia, kolejne noce nieprzespane, lodowate łapki na szyi i rozpalone gorączką małe ciało cichutko chlipiące "mamusiu". I tulę, odgarniam spocone włosy z czoła i zapewniam, że przecież wszystko będzie dobrze i panujemy nad sytuacją.
Gówno tam, a nie panujemy. Ledwo panuję nad własnym zmęczeniem, frustracją i bezsilnością, bo tyle rzeczy trzeba zrobić, w tylu miejscach być, o tylu pamiętać i tyle załatwić, że już nie ma czasu na przypilnowanie siebie. Na zrobienie badań, na wyleczenie kaszlu, na zdrowsze jedzenie, na ruch, na sen w ilości potrzebnej, a nie minimalnej.
Jestem zmęczona. Najbardziej tam, w głowie. 

czwartek, 13 września 2018

.


W porządku jest gdzieś bardzo daleko stąd*. Kolejna jesień wysysająca energię. Już nie pamiętam, że były wakacje. Krótkie, ale przez kilkanaście lat przyzwyczaiłam się już, że wakacje mają długość urlopu, a czasem nawet są krótsze. Tak naprawdę została po nich tylko opalona skóra ramion, chwilowo otulona ciepłem wełnianego szala. I kilka piegów niesfornych.

8 godzin w pracy jawi się jak wyprawa na front bez broni, bez zbroi i bez przeszkolenia bhp. A gdy dzwoni budzik jakiś kawałek mnie ginie. Ile mam takich kawałków? Starczy ich aby na najbliższe lata?

Próbuję sobie to wszystko w głowie poukładać, ale to poukładanie odkładam na potem, na jutro, na kiedyśtam. Na nigdy zapewne.

A przecież uwielbiam jesień…

*to Piotrek Adamczyk i jego „Powiem ci coś”

wtorek, 11 września 2018

O kaszlu i pewnym (nie)oczywistym związku...

Kaszlę. Tak. Stan ten utrzymuje się od jakiegoś czasu. I tak, nie za bardzo mam czas się tym zająć. Po kilku syropach i antybiotyku (!), pastylkach i płukaniu gardła jakimś paskudztwem kaszel jak wierny żołnierz trwa na posterunku. I nie jest – proszę przeczytać ze zrozumieniem – NIE JEST – to powód do besztania mnie. Bo widać jest to kaszel odporny. Na leki. I na besztanie też. Bo gdyby nie był odporny na besztanie nie kaszlałabym już nigdy do końca swojego życia. I jeszcze przez kilka lat następnego wcielenia też. Co najmniej. Bo z lekami to nigdy nic nie wiadomo.
P. mnie oszukał, oszust jeden. Powiedział, że dzisiaj będzie ciepło. I posłuchałam go. I teraz mam gęsią skórę nawet na lakierze na paznokciach. I oczywiście, że przyjechałam do fabryki w sandałach. Bo miało być ciepło.  Jutro sweter i kozaki. I majtki z golfem. I zapewne będzie dobijać temperatura do 30 stopni.
… zaczynam dostrzegać pewien związek pomiędzy kaszlem i marznięciem…