piątek, 30 marca 2012

Zawładnę twoim umysłem czyli EXPOHunting 2012


30 marca 2012
Dzisiaj byłam świadkiem jak kilku facetów podniecalo się wirtualnie strzelając do słoni.
Prawie zabił mnie wzrokiem pan, kiedy usłyszał, jak zgryźliwie stwierdziłam, że powinna być też aplikacja ze stodołą, byłoby lepiej niż ze słoniem, bo tak samo duża, a jeszcze się nie rusza i łatwiej trafić.
Widziałam siedzącą wypchaną żyrafę, lwa goniącego antylopę i strusia, który w dziobie miał sosnową gałązkę.
Cały arsenał ręczników z motywami łowieckimi i stoisko z ciuszkami dziecięcymi z moywem dzika lub ryczącego jelenia.
Panią Włoszkę, w gustownym wdzianku, obwieszoną złotą biżuterią jak bożonarodzeniowa choinka co najmniej.
Kiedy myślałam, że już nic mnie dziś nie zaskoczy zobaczyłam dwa plecaki z przytroczonymi do nich wypchanymi sarną i kozicą, a tuż obok nich dwa zające wsparte na kosturkach, ubrane w spódniczki i mające na swoich grzbiecikach plecaczki.
Te zające chyba wykończyły mnie psychicznie, bo wracając z owego wydarzenia, jakmi były Targi Łowieckie ExpoHunting 2012, ujrzałam wielki szyld z napisem "ZAKUWANIE WĘŻY"… I juz całkiem mój umysł oklapł i zdezerterował. Najpierw zając w spódnicy, potem zakuty wąż. Że niby jak? Konia się podkuwa, a węża zakuwa? Biedne wąże, naprawdę! Jeeeesssuuuuuuuuuu, co za dziwny dzień.
Odreagowuję go na kanapie z kieliszkiem wina, bo mam papkę zamiast mózgu.

środa, 28 marca 2012

krótko


28 marca 2012
Chwilowo NIE BARDZO kocham ludzi.
A w oczach mam wyraźny komunikat "NIE DRAŻNIĆ! GRYZIE!".

czwartek, 22 marca 2012

jakby chciało…


22 marca 2012
… mi się tak jak mi się nie chce, to byłoby cudnie.
Wiosna przyszła, a wraz z mrozami odeszła moja chęć na cokolwiek.
Szlag jasny mnie trafia jak widzę kurz, który szyderczo się śmieje zerkając zza drzwi, kiedy w kuchni ze stołu naczynia domagają się umycia, kiedy podłoga prosi abym zatańczyła z mopem.
A mnie się nie chce. Nie mam siły, nie mam ochoty, nie zawrcajcie mi tyłka takimi przyziemnymi rzeczami.
Po każdym obiedzie zwijam się na kanapie pod pretekstem króciutkiej siesty, a kończy się to tym, że po kilku godzinach niespokojnego snu zwlekam się z kanapy, biorę prysznic, myję zęby i idę kontynuować spanie ale w łóżku.
Wczoraj po kilkugodzinnej drzemce udałam się do łazienki z silnym postanowieniem wyrwania zbędnych włosków tam i siam, no a skoro już będzie ślicznie, gładko i pachnąco to przecież to trzeba jakoś wykorzystać wieczorem w zaciszu sypialni! Punkt pierwszy został zrealizowany. Drugi już nie, bo śliczna, gładka i pachnąca po dotarciu do łóżka zasnęłam snem kamiennym i obudził mnie budzik….
Czy taki stan może trwać długo? Czy to się leczy? Czy jest na sali lekarz?

środa, 21 marca 2012

Diana, pierniki, jogurty…


21 marca 2012
Jadłam dziś jogurt o smaku piernika z orzechami laskowymi.. Naprawdę, czegóż to jeszcze nie wymyślą. Suszone jabłka o smaku banana lub truskawki, chipsy marchewkowe o smaku papryki…
A ja zjadłabym flądrę. To żeby tak tematycznie z tęsknotami moimi było.
I dziwnie tak. Pograbiłam wczoraj liście, oczyściłam trawnik z kup i chyba zawstydziłam słońce, bo dziś jakoś nie wyszło.
I Diana się pojawiła z nienacka :) A ja myslałam, że poszła sobie precz na dobre. A tu proszę! :)

wtorek, 20 marca 2012

o mewie poniekąd


20 marca 2012
Z przyzwyczajenia, bo przecież nie z przymusu, zaglądam codziennie na stronę Zakopanego i sprawdzam co tam w Tatrach słychać, wchodzę na stronę TOPRu i zaglądam nad Morskie Oko i do Piątki. Gdy nie widzę nic to jakoś mi smutniej, że mi Tatry schowali, a kiedy błękit nieba i słońce szaleją nad ostrymi krawędziami poszarpanych grani to czuję leciutkie ukłucie żalu, że jestem tu gdzie jestem, a nie tam.
Ale ostatni zauważyłam, że wchodzę na te strony, rzucam okiem i szybko biegnę palcami po klawiaturze by odwiedzić inne miejsca.
Za to czuję, że tęsknię za morzem. Tak fizycznie. Nawet w pracy wyrzuciłam z tapety widoczek z ostatniego pobytu, bo jakoś mi smutno było za każdym razem jak uruchamiałam komputer, że mnie tam nie ma. Na pulpicie co rano witają mnie bieszczadzkie połoniny okryte mgłami, a ja bez emocji, nawet nie mówić im "dzień dobry" uruchamiam Outlooka i idę parzyć herbatę.
Chciałabym nad morze. Chciałabym bardzo, żeby rano obudziły mnie mewy. Przeciągnąć się w łóżku i mieć świadomość, że ono jest tak niedaleko, że wystarczy spłukać z siebie sen, zjeść tosta, wyjść i go poczuć, usłyszeć, zobaczyć.
Chciałabym poczuć wilgotny wiatr na twarzy, niecierpliwie plątający włosy. Chciałabym znów poczuć piasek pod palcami. Chciałabym usłyszeć uspokajający szum. Chciałabym spojrzeć w oczy mewie.
Chcę nad morze…

wtorek, 13 marca 2012

Zakazany owoc….


13 marca 2012
Od kilku dni pożądliwym wzrokiem łypałam na leżące na stole dwie
mandarynki. Walczyłam sama ze sobą, wiedząc, że nie powinnam. Że jest
marzec, więc jeszcze pewnie są spryskane jakąs chemia i że ich zjedzenie
może zakończyć się paskudnym uczuleniem.
Ale wczoraj uległam i zjadłam jedną. Stałam w kuchni, nerwowo obierając
pomarańczowa pachnącą skórkę, nie mogąc się doczekać kiedy poczuję na
języku ten znany kwaskowato słodki smak. A potem łapczywie wgryzłam się w
soczysty miąższ, nie zawracając sobie głowy dzieleniem mandarynki na
cząstki. Delektowałam się tym smakiem jakby był to nektar bogów,
kompletnie nie zwracając uwagi na to, że sok spływa mi po brodzie i
kapie z palców.
Zdecydowanie zakazane owoce smakują najlepiej!

…. w domu czeka jeszcze jedna mandarynka….

niedziela, 11 marca 2012

oczy w mokrym miejscu


11 marca 2012
Wiem, że boisz się moich łez. Kiedy płaczę Ty masz najbardziej wystraszoną ze wszystkich swoich min i bezradnie zwieszone ramiona. Wbijasz wzrok w podłogę, by Twoje oczy nie napotały dwóch szarych jeziorek smutku, z których wypływają dwa strumyczki.
A przecież nie masz się czego bać. Nieważne dlaczego płaczę. Przecież oboje wiemy, że mam oczy położone w podmokłej dolinie, że jest to teren zalewowy, a tamy z rzęs są bardzo niestabilne i zbyt podziurawione. Że umiem płakać z bólu, ze szczęścia, że płaczę kiedy jestem zła, wściekła, kiedy jestem bezradna i bezsilna i kiedy ktoś mnie skrzywdzi. Że umie mnie wzruszyć mały rybik, którego niechcący utopiłam w wannie, wstające mgły nad łąką i ośnieżone Tatry skąpane w słońcu. Że potrafię rozpłakać się na wieść o tym, że gdzieś tam ktoś tam skrzywdził szczeniaka albo utopił małe kocięta.
Czasem płaczę przez Ciebie. A czasem przez to, że ktoś dopiekł mi w pracy. Czasem nawet potrafię się rozpłakać jak przypomni mi się coś smutnego
I co wtedy? Instrukcja obsługi płaczącej mnie jest banalnie prosta. Przytulić…

piątek, 9 marca 2012

czwartek, 8 marca 2012

argh!


8 marca 2012
Co za idiotyczny dzień. Pies mnie nie słucha, komputer mnie nie słucha, zepsuło mi się jedno klikadełko w touchpad’zie, oczywiście to ważniejsze, zostałam obdarowana storczykiem, który podobno jest ładny, podobno jest modny, podobno nie trzeba się nim specjalnie zajmować, podobno powinnam się ucieszyć.
To się cieszę. Ha. Ha.
A jakby tego wszystkiego było mało to jeszcze śnieg sypie.
P. kupił jakieś wino. Podejrzanie ma sporo procentów. Ale może to dobrze. Wino i gorąca kąpiel może ostudzą chęć zniszczenia czegoś.
… choć przy takim dniu to jest szansa, że się albo utopię albo zachłysnę winem albo rozbiję kieliszek i ostrą krawędzią przetnę sobie tętnicę udową albo to wszystko na raz.
I tak o. Pytam się gdzie ta Wiosna u licha, bo słonecznik i ptasie kulki mi się kończą. O ile mnie można udobruchać winem tak numer ten z ptaszorami raczej nie przejdzie. Poza tym wina szkoda….

poniedziałek, 5 marca 2012

o recyclingu niejako


5 marca 2012
Nasi niektórzy sąsiedzi jak nic palą w piecu trupy. Albo zużyte pampersy.
… bo nic innego raczej nie wyprodukuje TAKIEGO dymu….
… ekologia, psia jej mać…