30 marca 2012
Dzisiaj byłam świadkiem jak kilku facetów podniecalo się wirtualnie strzelając do słoni.
Prawie zabił mnie wzrokiem pan, kiedy usłyszał, jak zgryźliwie stwierdziłam, że powinna być też aplikacja ze stodołą, byłoby lepiej niż ze słoniem, bo tak samo duża, a jeszcze się nie rusza i łatwiej trafić.
Widziałam siedzącą wypchaną żyrafę, lwa goniącego antylopę i strusia, który w dziobie miał sosnową gałązkę.
Cały arsenał ręczników z motywami łowieckimi i stoisko z ciuszkami dziecięcymi z moywem dzika lub ryczącego jelenia.
Panią Włoszkę, w gustownym wdzianku, obwieszoną złotą biżuterią jak bożonarodzeniowa choinka co najmniej.
Kiedy myślałam, że już nic mnie dziś nie zaskoczy zobaczyłam dwa plecaki z przytroczonymi do nich wypchanymi sarną i kozicą, a tuż obok nich dwa zające wsparte na kosturkach, ubrane w spódniczki i mające na swoich grzbiecikach plecaczki.
Te zające chyba wykończyły mnie psychicznie, bo wracając z owego wydarzenia, jakmi były Targi Łowieckie ExpoHunting 2012, ujrzałam wielki szyld z napisem "ZAKUWANIE WĘŻY"… I juz całkiem mój umysł oklapł i zdezerterował. Najpierw zając w spódnicy, potem zakuty wąż. Że niby jak? Konia się podkuwa, a węża zakuwa? Biedne wąże, naprawdę! Jeeeesssuuuuuuuuuu, co za dziwny dzień.
Odreagowuję go na kanapie z kieliszkiem wina, bo mam papkę zamiast mózgu.