Przeglądając fejsbuka trafiłam na felieton
http://wyborcza.pl/1,75515,17186914,Pampers_z_niespodzianka__To_nie_jest_felieton_przeciwko.html#ixzz3NCUYxWa4.
I nie bardzo rozumiem całe zamieszanie. Bo autorka niby juz na dzień dobry zaznacza, że nie jest przeciwko matkom, ale w tekście juz jakby tego „przeciwko” więcej.
Pewnie też nie podobało by mi się, że ktoś przy mnie zmienia dziecku pieluchę, ale z drugiej strony co ten ktoś miałby zrobić, nie mając do tego odpowiedniego miejsca? Do domu za daleko, na dwór nie wyjdzie, bo zimno, w łazience nie ma jak. Przewinąć dziecko przed wyjściem? No świetna rada, ale kupa nie sługa, nie zawsze pojawia się w odpowiednim momencie.
Nie brać dziecka do restauracji? No ok, ale w takim razie gdzie to dziecko ma się nauczyć odpowiedniego dla restauracji zachowania? Może ja teraz mądra jestem, bo Panna M jak z nami gdzieś bywała to sobie siedziała w wózku i zjamowała się swoimi sprawami, nie biegała, nie chciała wszystkiego obejrzeć. Ale wiem, że będę ją w takie miejsca zabierać, bo nie jestem zwolenniczką zamykania dzieci w piwnicy.
Mam wrażenie, że ostatnio wszyscy wszystkiego się czepiamy. A komentarze pod felietonem – no wyborne, nie zawiodłam się – wypomniano karmienie naturalne czyli wywalanie cyca na widok publiczny…. Dokąd ty świecie zmierzasz?