25 września 2013
Tradycyjny środowy poranek – szykujemy się na pociąg.
Zazwyczaj tak o 8:10 wychodzę do garażu po samochód, między 8:13 a 8:15 wyjeżdżamy, pociąg odjeżdża o 8:39. Dziś rozmawiałam z sąsiadką o pogryzionych psach naszych, P przyszedł o 8:18. Jedziemy. Wyjechaliśmy na obwodnicę, P klepie się nerwowo po kieszeni i jęczy – zawracaj, zapomniałem portfela! 8:20. Wjeżdżam na pobliski parking, żeby zawrócić, tam jakiś idiota zaparkował tak, że nie ma przejazdu… Manewruję, żeby zawrócić, zawracamy, jesteśmy pod domem, P leci po portfel, wraca, jest 8:26. Zazwyczaj jedziemy ok 20 minut…. Jedziemy. Ba, żebyśmy jechali, gnam jak głupia… Wjeżdżamy w teren zabudowany wsi, gdzie od kilku miesięcy Straż Miejska łupi strasznie kierowców fotoradarem i zazwyczaj trafia się ktoś kto jedzie na wszelki wypadek 40 km/h. Dziś nie jest inaczej. Jedziemy za kilkoma samochodami. Gość przede mną się wkurzył, wyprzedza, ja się wkurzyłam, też wyprzedzam, okazało się 4 auta na raz, w tym małą cieżaróweczkę. 40 km/h jedzie jakaś pańcia. No nic, tamten co pierwszy wyprzedzał gna, a że na dachu dumnie mu powiewa antena od CB to liczę, że nie jako ozdoba i gnam za nim. Wyprzedzamy zgodnie jeszcze dwie panie i jednego dziadka, gnamy. Robi się już po wpół do 9, tuż przed miastem tradycyjnie koreczek, bo ten skręca, tam światła… Do świateł pierwszych dojeżdżamy o 8:36, kawałek jeszcze przed nami. Pruję przez wiadukt, P stara się zobaczyć czy w oddali na stacji stoi jego pociąg, ale miłościwa mgła mu to uniemożliwia. Kolejne światła, na szczęście zielone. Tuż przed dworcem – jest 8:38 – na pasy wyłazi facet z dzieckiem i lezie noga za nogą. Siłą powstrzymuję się, żeby go nie przejechać albo nie obtrąbić, zegarek pokazuje 8:39, dworzec na wyciągnięcie ręki. Wjeżdżamy pod niego, na peronie nie ma pociągu, ale są ludzie, jest dobrze! Indiański okrzyk mój, szybki buziak P, poszedł, ja wracam już całkiem przepisowo do domu. Wchodzę do domu, przychodzi sms. P mi pisze, że same nieszczęścia, bo się okazało, że ma bilet ale na wcześniejszy pociąg, bo kupując przez Internet się pomylił…. Ja nie napiszę co sobie pomyślałam, bo to nie wypada i nie godzi się….