sobota, 31 sierpnia 2013

Gdzie z tą ręką ojciec?!?!


31 sierpnia 2013
7 rano, P. śpi, ja dodrzemuję, Mała sobie coś porabia, mało inwazyjnie. Wszystko cicho, żeby pies się nie zorientował, że nie śpimy, bo co chwilę przychodzi sprawdzić czy aby może już nie śpimy i czy aby byśmy go nie wypuścili na dwór.
Leżę na prawym boku, w pewnym momencie P przekręca się również na prawy bok i przerzuca mi ramię przeze mnie. Czuje leciutki ucisk na brzuchu, ale nie bolesny, ot wiem, że tam jest jego ręka. Mała sobie coś tam majstruje z prawej strony mojego brzucha. Aż tu nagle jak nie zasunie serii kopniaków w lewą część, centralnie tam gdzie P. ma ramię. Chyba poczuł, bo zabrał ramię, a w brzuchu zapanowała błoga cisza…
Przeraża mnie to dziecko, naprawdę!

piątek, 30 sierpnia 2013

Gdy jesień skrada się jak ciepły i mruczący kot


30 sierpnia 2013
Dzisiaj rano P. wcześniej niż ja zwlekł się z łóżka i odsłonił roletę. Z uwagi na niedawny remont i małe przemeblowanie mamy łóżko teraz bliżej okna i z poduszki widać niebo. W zaspane oczy uderzył uroczy obrazek – błękitnego nieba, zapowiedzi skradającego się zza domu słońca, pożółkłych i jesiennych już liści czereśni i ciągle zielonych liści śliw. A za firanką, na cieniuteńkiej żyłce, na tle błękitnego nieba kołysał się zielony, witrażowy anioł. Aż żal było z łóżka wychodzić tak to jakoś sielankowo wyglądało. Przez uchylone okno wpadało jeszcze rześkie, poranne powietrze, a pod kołdrą było ciepło i przytulnie…
Lubię tę zapowiedź jesieni, taką ciepłą… Można się wygodnie poprzeciągać pod kołdrą jednocześnie gapiąc się na niebo.

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

HA!


26 sierpnia 2013
Przygoda z dentystą póki co zakończona! Dziś byłam najdzielniejsza i pojechałam tam bez P! I nie uciekłam, nie ugryzłam dentysty, choć burczał, że „szerzej tą buzię!”. Szerzej, szerzej… To nie moja wina, że mam niewielką paszczę, a na jej rubieżach okołoósemkowych to już w ogóle jest ciemno i ciasno…
I wiem, że to w ogóle bez sensu był ten bohaterski zryw, bo przecież i tak mi te zęby wypadną za niedługo. Wiem, wiem, ale przynajmniej wypadną mi naprawione, a P. powiedział, że zrobimy z ich naszyjnik. No i tak o.
A Mała Wiercipięta nie lubi najwyraźniej dentysty (no ciekawe po kim to ma????), bo jak mi zasunęła w coś mojego, wrażliwego, jak siedziałam z rozdziawioną paszczą, to poczynania pana dentysty odczułam jako pieszczotę… BożeszTymój, po kim to takie ruchliwe????? No bo chyba nie po mnie…

sobota, 24 sierpnia 2013

Jest dobrze, nawet jak nie jest dobrze…


24 sierpnia 2013
Pytasz jak się czuję?
Z uśmiechem odpowiem ci, że dobrze i z nieznaną sobie dotąd czułością pogłaszczę swój brzuch.
I jednocześnie pomyślę, że naprawdę dobrze, ale prozaiczne wydawałoby się rzeczy dawno nie dokuczały tak bardzo.
… bo nagle okazuje się, że jelita mogą bardzo boleć. W zasadzie nie bardzo wiadomo od czego, ale bolą i to czasem naprawdę mocno.
… bo nagle okazuje się, że powinnam się zdrowo odżywiać, ale zastrzeżeń jest całe mnóstwo – jedno powoduje wzdęcia, którym zapobiega coś innego. Za to to coś innego wywołuje zaparcia. Wzdęcia albo zaparcia – wybór należy do ciebie. Śmiesznie jest jak oba są naraz. A już całkiem niewinne rzeczy nagle wywołują zgagę i palenie przełyku.
… bo jak przez przypadek zapomnę zjeść wieczorem magnez, to nocne skurcze łydek wyciskają łzy z oczu i uniemożliwiają swobodne zmienianie pozycji.
… bo codziennie muszę raczyć się zawiesiną z debelizyny albo fitolizyny, żeby pęcherz nie dokuczał tak bardzo.
… bo w nocy trudno mi jest znaleźć dogodną pozycję do spania i tak mniej więcej od połowy nocy zaczynają mnie boleć biodra i kręcę się, budząc P…
… bo nagle okazuje się, że pewnych rzeczy nie mogę zrobić sama, a inne, nad którymi nigdy wcześniej się nie zastanawiałam, nagle jakby szybciej mnie męczą i sprawiają trudności.
… bo planując dłuższe wyjście lub wyjazd analizuję za każdym razem możliwość skorzystania z ubikacji, jednocześnie zawsze mając przy sobie butelkę wody niegazowanej.
… bo nagle okazało się, że w kąpieli trudno jest mi ogolić sobie nogi, a tzw. okolice intymne golić trzeba trochę „na ślepo”.
Ale to, że ci powiedziałam, że czuję się dobrze to nie było kłamstwo i wcale cię nie oszukałam. Bo czuję się dobrze. Bardzo, bardzo dobrze. A te wszystkie drobne niedogodności przyjmuję z dziwną jak na mnie pokorą i bez szemrania. Bo wynagradza mi je świadomość, że to minie, a pozostanie mi taka jedna Mała. Mała, którą kocham, z każdym kopnięciem, coraz mocniej. Tak, naprawdę czuję się dobrze :)

środa, 21 sierpnia 2013

Remontu czar


21 sierpnia 2013
Trzeba było odświeżyć chałupkę przed pojawieniem się nowego mieszkańca i dziś rozpoczął się armagedon…
Chwilowo wygląda to tak, że nie mam dużego pokoju, bo w nim jest wszystko, a centralne miejsce zajmuje łóżko z sypialni, które jest chwilowo jedynym miejscem gdzie mogę przysiąść… No i jeszcze jest psi materacyk, ale zajmuje go chwilowo Pies, który dostępu broni jak ostatniej oazy normalności w tym panującym szaleństwie.
Poszliśmy w kolory żywe – żółcie i pomarańcze. Tym sposobem sypialnia jest w kolorze Gorącego lata, przedpokój w kolorze Ciasta Brzoskwiniowego, pokój duży zostaje w ulubionym odcieniu Lata Żonkilowego, kuchnia bez zmian Brzoskwiniowa. A drzwi i framugi to Morelowy Mus… Śmiesznie jest.
Kiedy ja to wszystko posprzątam?!?!?!

czwartek, 15 sierpnia 2013

.

15 sierpnia 2013

Tak sobie myślę, że gdybym nie widziała obrazu na usg dałabym sobie palec obciąć (no bo że całą rękę to bez przesady może…), że dziecko składa się z samych nóg. Obutych w glany. Ewentualnie, że ktoś mi spłatał bardzo śmiesznego figla i wsadził mi do środka źrebię albo stonogę…

Dziecko mnie bije! :( Ciężarną! Ech ta dzisiejsza młodzież… Ja w jej wieku…

Ale mamy dzisiaj święto, więc jak prawdziwi Polacy urządzimy dzisiaj grilla. Zaraz idę majstrować szaszłyki. i pieczarki nadziewane boczkiem i serkiem. I już mi ślinka cieknie na te zamarynowane polędwiczki wieprzowe!

No to jak? Wesołego Święta!

… po czym oddaliła się do kuchni…

wtorek, 13 sierpnia 2013

8 lat…


13 sierpnia 2013
8 lat temu o tej godzinie brałam ślub…
8 lat. Kawał czasu. Czasu fajnego ale i koszmarnego. 8 lat w ciągu których wydarzyło się tak bardzo dużo rzeczy, zarówno dobrych jak i złych, że już nigdy nic nie będzie takie samo. Może to i dobrze, bo do pewnych rzeczy nigdy, przenigdy nie chcę wracać, bo jak je sobie przypomnę to mi grzbiet cierpnie…
I dziś, po tych 8 latach, dostałam najlepszy z możliwych prezentów – wiadomość, że To Małe tam w środku jest zdrowe, na tyle na ile można to stwierdzić w badaniu usg. I że To Małe tam w środku to Ona.
Bez dwóch zdań ta rozwierzgana istota to Mała Wiercipięta, a nie Wiercipiętek, co bardzo bezwstydnie i całkiem bezpruderyjnie pokazała podczas badania.
Do tego ruchliwa aż nazbyt, co pani doktor skwitowała tym, że cieszy się, że to nie ona będzie wychowywać tą rozrabiarę, co nie pozwala się w spokoju pomierzyć.
No i tak o. Jak oprócz wrodzonej nadruchliwości jeszcze charakterek po matce weźmie, to mówię Wam – będzie czad i ostra jazda!

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Dzień Pracoholika


12 sierpnia 2013
Dziś 12 sierpnia – Dzień Pracoholika. Dlatego, korzystając z okazji, jednemu takiemu pracoholikowi maksymalnemu życzę jak najszybszego ozdrowienia! A wtedy naprawdę wszyscy będą zadowoleni…

niedziela, 11 sierpnia 2013

O tym, że…


11 sierpnia 2013
Upał zelżał i wczoraj z dziką rozkoszą założyłam na grzbiet polar! Cóż za cudowne uczucie!
I zabrałam się za robienie przetworów, ale wymiękłam po tym jak skurcze zaczęły wykręcać mi palce i nie mogę utrzymać noża… W ogóle z tymi skurczami to jest jakaś masakra – w nocy łapią tak mocne, że momentami sama nie wiem co robić… Zaczynam mieć powoli lęki przez pójściem spać, a w nocy jak się przekręcam z boku na bok to zakrawa to na jakąś paranoję…
Za to dzisiaj rano zostałam permanentnie skopana. Tak jeszcze nie było. Przy czym jak ja się rozbudziłam na dobre, mały kopacz najwyraźniej się zmęczył i poszedł spać… Niesamowite uczucie!

czwartek, 8 sierpnia 2013

o zmęczeniu


8 sierpnia 2013
Wyczerpał mi się akumulator i zgubiłam do niego prostownik. Nie mam siły. Zamiast wakacji nad morzem trochę jeździliśmy tu i ówdzie i jestem tym wykończona. Fizycznie, psychicznie, całościowo i w każdym kawałeczku.
Upały mnie pokonały. Dziś odpuściłam Warszawę, na którą w gruncie rzeczy się cieszyłam, wystawiłam w tym wszystkim P, który pojechał sam, a przez mój pomysł „pojedziemy razem będzie super” skrócił urlop i musiał dziś wrócić do pracy…
Mam wrażenie, patrząc w niebo, że nawet ono zmęczyło się błękitem, słońcem, upałem. A dziecko pewnie mi się ugotowało albo wyparowało…
I tylko muszki owocówki mają niestrudzoną chęć do życia i rozmnażania – coraz ich więcej…

piątek, 2 sierpnia 2013

Miało być tak pięknie…


2 sierpnia 2013
… wyszło jak zawsze.
Drugi trymestr to miał być wulkan energii, wulkan seksu, generalnie szaleństwo, lśniące włosy, świetlista cera i możliwość zdobycia czego się tylko zapragnie. No i niby jest. Włosy i cera ok, chęci do zdobywania wszystkiego obecne, ale skutecznie do tego wszystkiego zniechęca mnie zapalenie pęcherza i – określiłabym to bardziej kolokwialnie, ale jakoś postaram się nie być wulgarna – infekcja intymna. Niby pryszcz, mój organizm znany jest z tego, że ciągle sobie coś tam psuje w podwoziu, rąk nigdy nad tym szczególnie nie załamywałam, bo leczyło się to szybko. A teraz dupa. Lokator mojego brzucha wymaga tego, żebym ja się nie szprycowała lekami i okazuje się, że infekcja robi się przykra i uciążliwa, a pęcherz nie chce się wyleczyć, bo nie bardzo ma czym… Dzięki temu dziś w Szczecinie cumują już pierwsze żaglowce, a na plaży w Świnoujściu króluje piękna pogoda, a ja jestem tu…
Szkoda. Szkoda mi tym bardziej, że to byłyby moje takie ostatnie wakacje. Wiem, że będą kolejne, następne, ale na pewno już inne, bo nie „samotne”. Niekoniecznie gorsze, być może lepsze, być może najcudowniejsze na świecie, ale inne.
Tyle tylko, że w najbliższych dniach mamy zaplanowanych sporo wycieczek – Jura, odwiedzenie moich starych śmieci, Cieszyn, Wrocław. A razem z tym wszystkim spotkania z cudnymi, dawno nie widzianymi ludźmi. Ta perspektywa wynagradza mi te przepadłe wakacje, choć gdzieś tam w środku tkwi okruch żalu…
Za to dziś odwiedziłam Pana Dentystę – tego z którym powinnam wziąć ślub – i okazało się, że nie jest tak źle jak niektórzy mi to wróżyli, bo mam tylko dwa niewielkie ubytki.
Tak, wiem, wszystko dopiero przede mną, niech ja się nie cieszę zbytnio, ale uprzejmie Cię proszę świecie – zamilknij z tymi swoimi „dobrymi radami dobrych cioć” i roztaczaniem wizji patologii ciąży wszelakich. I nie odzywaj się przez najbliższy rok.
A zaraz zapiekany karpik z ziemniaczkami i cebulką!