niedziela, 31 marca 2013

Polski język trudnym być


31 marca 2013
Pierwszy raz od nie pamiętam kiedy, weszłam na Onet i kliknęłam na jakiś bzdurny artykuł o fryzurach, a konkretnie o koczku na czubku głowy. Absurdalne dość, bo mam zbyt krótkie włosy na takie coś, poza tym średnio mi się podoba – takie coś spinałam sobie na łbie kiedy zabierałam się za domowe porządki. Futro wtedy nie przeszkadza. Ale żeby pchać się z tym ludziom przed oczy?

No ale kliknęłam, czytam i…. I oto co znajduję:

„Ta dziewczęca fryzura najbardziej pasuje do kobiet o delikatnych rysach twarzy. Sprawdzi się zarówno na imprezie wieczorowej, jak i na wypadzie z przyjaciółmi.”
Powtórzone dwa razy, akapit po akapicie.
„Zepnij włosy w wysokiego kucyka”
Hmm…. wysokiego kucyka to można spróbować wyhodować poprzez odpowiednie krzyżowanie zwierzątek, a włosy to chyba w wysoki kucyk, jeśli już…
„Następnie włosy dookoła donata i zepnij ponownie gumką.”
Nie mam pojęcia co to jest donat (kojarzy mi się z jakimś wypiekiem) ale chyba się coś autorce/autorowi zjadło…
Tak, ja wiem, że się czepiam. Ja wiem, że sama popełniam błędy. Ale kuźwa, pisze ktoś takie coś, masy to czytają, a potem się dziwić, że po polsku mało kto potrafi sklecić tekst bez błędów ortograficznych, gramatycznych, stylistycznych itd.
A tak poza tym to wesołych świąt tym, którzy obchodzą. Ja w zasadzie nie, ale nie przeszkadza mi to w wyjeździe „na sępa” po świąteczne łupy kulinarne do Rodziców.  W tym śniegu nawalającym z każdej możliwej strony….

sobota, 30 marca 2013

a tak przy sobocie…


30 marca 2013
Dzisiaj ja i moja torba z trzema kicurami lansowałyśmy się po fsiowym rynku i fajnie było – słońce nawet świeciło, wiaterek w miarę ciepły włosy plątał, nawet Pan Żul życzył mi świąt wesołych. Ni nie zapowiadało, że prześpię całe popołudnie i pół wieczoru…

Jak patrzę na jutrzejsze prognozy to żałuję, że się nie obudziłam dopiero w poniedziałek albo później. Do tego godzinę snu ponoć dziś nam zabierają, a tu jutro jakieś śniadanie u rodziców… Śniadanie? Chyba mocno drugie…

Niech się już ta wiosna zrobi, bo naprawdę zrobię coś strasznego…. Póki co tylko frywolitka chodzi mi po głowie, ale kto wie na czym się może to skończyć…

czwartek, 28 marca 2013

o bananowym dylemacie


28 marca 2013
W Trójce mówili, że małpy obierają banany zaczynając od ogonka, a nie od tego czarnego końca. Hmmm…. Jestem jak małpa, ZAWSZE obieram banana od ogonka, bo przecież wiadomo, że jak banan już nie wisi na drzewie to ogonek służy właśnie do otwierania! To da się otworzyć banana od tej czarnej końcówki bez ostrych narzędzi?!?! Poza tym Mama mówiła, że od strony czarnej końcówki mieszkają lamblie czy jakieś inne stworki i ich się nie je, więc ja nie jem końcówek od strony czarnej, za to je je pies. Lubi. I nie ma robaków. Ale teraz nie wiem sama czy to dobrze, że obieram banana jak małpa. Chyba tak, w końcu kto jak kto ale małpa powinna znać się na bananach… Ale żeby aż w radyju o tym głosić?!?! Może to źle jest i przez tyle lat robię źle?!?!

Co robić, co robić Drogi Pamiętniczku, z tym bananowym problemem?

środa, 27 marca 2013

O kocie nie w worku a na torbie, szyszuni i złości ogólnej


27 marca 2013
Wchodzę Ci ja tu, zamierzam napisać słów kilka, a tu blogas mnie mówi, że mi kokpit zmienił (jak blogas mówi o kokpicie czuję się jak pilot i odruchowo poprawiam pilotkę) i że nowe szablony i że w ogóle to teraz to będzie łoooo. No to klikam na szablonki, a tam taki z wierzbą. No to klik, oglądam sobie jak to wygląda, kręcę kolorkami, a tu mi się wierzba zmienia w gałązkę, gałązka w morze, morze w coś tam, coś tam w szyszkę. No i szyszunia została, chwilowo będzie z nami. Niech moc szyszuni będzie ze wszystkimi oprócz Pani Zimy (Pani Zimo, wypier…aj!). Jeśli komuś się szyszunia nie widzi to proszę zgłaszać. Uwagi zostaną wzięte pod uwagę, ale niekoniecznie uwzględnione. No chyba, że mnie powalicie argumentem.

Ale w ogóle to jak ta zima nie skończy się szybko, to wezmę i komuś krzywdę zrobię. Bo to normalne nie jest. Z tego wszystkiego przejrzałam sobie listę ostatnich zakupów i wyszło mi, że wydałam mnóstwo pieniędzy na jaja styropianowe, kleje, farby, nici, igły, książki, kijki, a ostatnio na śliczną torebunię z trzema ślicznymi filcowymi kotami. Umówmy się, kolejna torba jest mi potrzebna jak kwiatek do kożucha, aleee…. Ale to przez tę Panią Pieprzoną Zimę. Bo gdyby pogoda była inna to zamiast buszować po necie to zajęłabym się grzebaniem w ziemi w ogródku i wszyscy byliby zadowoleni, a moje konto nie szczuplałoby bez sensu. A tak torebunia wołała do mnie „kup mnie kup” no to kupiłam, jak kiedyś te sandałki co to piękne są i basta.

I tak proszę Państwa o. Z zimna robię się leniwa i agresywna.

sobota, 23 marca 2013

Aleee o co chodzi?


23 marca 2013
Jest 23 marca. Za oknem błękitne niebo. Słońce rozpanoszone. Na termometrze 12 stopni. Tylko czemu do cholery poniżej zera?!?!?!?!?!?

środa, 20 marca 2013

Gubię się w tej karuzeli pogodowej


20 marca 2013
Przedwczoraj nawaliło śniegu tak z kilkanaście centymetrów, wczoraj dołożyło jeszcze trochę. Wczoraj robiąc obiad mruczałam sobie pod nosem „gdy śliczna panna syna kołysała”… No bo jest śnieg są kolędy, no co? Dzisiaj słońce pełne, zjechał śnieg z dachu, wiosna w pełni, aż jadąc samochodem uchyliłam okno i wyłączyłam ogrzewanie tak w nim było cieplutko. A na jutro zapowiadają ołowiane chmury i deszcz, a w nocy śnieg…

Nogi z dupy bym powyrywała temu dziadowi co wymyślił, że w marcu jak w garncu… Marzec usłyszał i się skubany sugeruje. Mądrości ludowe, psia ich mać…..

poniedziałek, 18 marca 2013


18 marca 2013
Śnieg pada… Nałapię go na rzęsy, niech rozmaże tusz, niech zmoczy policzki, wtedy będę mogła mówić „to przecież śnieg” i nie będę musiała tłumaczyć światu skąd te łzy….

czwartek, 14 marca 2013

wata w głowie = brak tytułu


14 marca 2013
Tak mnie dopiekło to wszystko wokół, że dziś nie poszłam do pracy. Jestem zasmarkana, zakaszlana i potrzebuję jednego wolnego dnia. Za oknem jakaś masakra. Tak sobie myślę, że jakbyśmy wcielili w życie plan wyjazdu do Finlandii to pewnie w ekspresowym tempie zostałabym alkoholiczką ewentualnie seryjnym mordercą. Miałabym blisko do Fiskarsa i po cenach producenta nabyłabym stosowne narzędzia i mordowała dla rozrywki i rozładowania stresu spowodowanego brakiem słońca. Póki co z Fiskarsa mam tylko dwa noże i ostrzałkę do siekier, którą ostrze noże, ale jeden nóż mój ulubiony został zepsuty, bo P. użył go do wkręcania śrubki i złamał mu czubeczek, a do drugiego mam mniejszy sentyment, bo mam inny lepszy, z IKEA. Coś jest na rzeczy, bo Fiskars i IKEA to znak, że ciągnie mnie do Skandynawii, a podążając tym tropem wychodzi na to, że mam świetne zadatki na alkoholiczkę albo mordercę. Truchtając dalej wytyczoną ścieżką należy zauważyć, że skoro i tak nie piję alkoholu w zasadzie (chwilowo wcale, acz pod przymusem) to pozostaje zostanie mordercą. I tym sposobem dochodzimy do mojego powołania – jestem urodzonym mordercą.

A póki co żeby nie zwariować to wydziergałam sobie serwetkę w wiosennych kolorkach i okazało się przy okazji, że nie umiem liczyć do sześciu (!). Miało być sześć płatków, zrobiłam pięć. Choć usprawiedliwia mnie to, że i tak ledwie starczyło mi muliny na pięć, więc troszkę mnie to uspokoiło. Podążając tym tropem śmiem twierdzić, że instynktownie nie zauważyłam tego szóstego elementu, bo podświadomie czułam, że muliny styknie ledwo ledwo na pięć… Tym sposobem wychodzi na to, że jestem genialna.

Genialny morderca. O.

poniedziałek, 11 marca 2013

sobota, 9 marca 2013

Jak się sprawy mają


9 marca 2013
1. Trup jenota nadal w krzakach. Czekam aż zacznie śmierdzieć

2. Głupki ze stacji przez płot wyrzucili jakieś wielkie kości (jak z dinozaura) i jakieś chlebki, na które wielką ochotę ma pies

3. Na drodze naszej spacerowej pełno jest chusteczek, po jakiejś niechlujnej parce co to kopuluje raźno w samochodzie, a chusteczki wyrzuca przez okno… Jak ich kiedyś spotkam to przemogę się, patyczkiem pozbieram te śmiotki i oddam im zgubę.

4. Błoto jest po uszy. Psie uszy. A potem jest w całym domu.

5. Wylazły psie kupy w ilości hurtowej.

6. W lesie spotkałam jakiegoś dziwnego pana. Na szczęście nic ode mnie nie chciał. Nie będę tam chodzić na spacery.

7. Próbuję znaleźć jakieś pozytywy, ale mi nie wychodzi.

8. Aha, komuś kto wymyślił reklamę zup, w których facet śpiewa o zupie Romana, wepchnęłabym te zupy w gardło i nawet oko by mi nie mrugnęło podczas patrzenia jak się nimi dławi i dusi. Jakby to rzekł Kapitan Bomba: tępy ch.j

9. Chyba popełnię frywolitkę.

wtorek, 5 marca 2013

Trup w krzakach


5 marca 2013
Wiosna przyszła, wiosna przyszła cóż za piękne chwile! Znaleźliśmy dziś z psem w krzaczkach trupa. Po dogłębniejszych oględzinach okazało się, że to martwe zwierzątko marki jenot.

Taka piękna pogoda, a on umarł…

sobota, 2 marca 2013

O talentach ukrytych i odkrytej cierpliwości


2 marca 2013
Zaczynam przerażać samą siebie. Zabrałam się za decoupage, a wczoraj wydziabałam swoją pierwszą frywolitkę! Może to wszystko nie jest trudne, ale potrzeba na to trochę czasu i przede wszystkim cierpliwości. A jak wiemy wszyscy kiedy rozdawano cierpliwość ja akurat stałam w innej kolejce, spałam albo robiłam coś całkiem innego. Gdy podeszłam do sklepu z Cierpliwością okazało się, że nawet okruszki zostały skrupulatnie zmiecione, a nowych dostaw nie przewidzieli. A tu proszę, niespodzianka! Udało mi się zrobić wczoraj mikro kwiatuszka i dumnam z siebie niebywale!

I świeci i sobota jest i dobrze mi…