wtorek, 31 lipca 2012

o słoneczniku i spełnianiu marzeń


31 lipca 2012
Mam słonecznika! W sensie, że roślinkę mam. Jednego, żółciutkiego słonecznika! Jest piękny, jest cudny, jest mój!
Zawsze marzyłam o ogrodzie w którym będą rosły słoneczniki…
I proszę, mam. Wprawdzie jeden, ale to przecież nieważne. Ważne, że jest. Że kiedy wracam wieczorem do domu widzę jego dumnie wyprostowaną łodyżkę, uśmiecha się do mnie swą słoneczną twarzą i delikatnie trącany wiatrem macha zielonymi listkami. Jest piękny. Postaram się, żeby w przyszłym roku było ich więcej. Ale teraz cieszy ten jeden. Dobrze, że jest. Bo to znaczy, że marzenia się spełniają. A spełnienie takiego małego oznacza, że te największe też się kiedyś spełnią….

czwartek, 26 lipca 2012

.

.
26 lipca 2012
Bardzo dobry dzień. Baaaaaardzo.
A i kolejne zapowiadają się intrygująco.
Bez zastanowienia oddam się rozpuście. Przede wszystkim kulinarnej, ale mam nadzieję, że nie tylko takiej…

niedziela, 22 lipca 2012

o malowaniu


22 lipca 2012
Pomalowałam chlewik. W środku. I jest nieźle, choć ewidentnie sufit zrobiłam na odwal się, ale nie miałam juz siły i cierpliwości. Jest nieźle. Jest biało. Jest czysto. Choć myślę sobie, że malarzem pokojowym raczej nie zostanę… Jeszcze czeka nas piwnica. Ale tu musi mi pomóc P., bo sama nie dam rady.
Jestem zmęczona jak koń po derby, ale dośc z siebie zadowolona. Jutro oficjalnie wstawię do chlewika kosiarki i rowery i narzędzia ogrodowe z piwnicy. I od dzisiaj chlewik nie będzie już chlewikiem, a będzie się zwał dumnie pomieszczeniem gospodarczym, a co! Se pomalowałam to mi się należy.
Teraz pójdę sobie poodmakać w wannie, mam nadzieję, że pod wpływem wypitego piwa i gorącej wody się nie utopię….
Głupio by było, bo najbliższy tydzień, a w zasadzie popołudnia zapowiadają się interesująco :)

piątek, 20 lipca 2012

łoj…


20 lipca 2012
Nim ktoś zrobił to za mnie wzięłam i przeniosłam blogasa na nowe miejsce… Nie wiem czy mnie się to podoba, oj nie wiem… Mi z Mrówą wzięły zniknęły bezpowrotnie, dziwnie tak, obco…. Chyba pora iść spać…

niedziela, 8 lipca 2012

.

.
8 lipca 2012
Byłbyś świetnym przyjacielem, wiesz? Przecież jak mało kto potrafiłeś wywlec mnie za uszy z najczarniejszej dziury. Potrafiłeś być prawie cały czas przy mnie, mimo tego, że jesteś daleko. Potrafiłeś sprawić, że mimo oczu wypełnionych łzami w kącikach ust przyczajał się uśmiech.
Uwielbiam Twoje śmiejące się oczy. Twoje poczucie humoru tak bliskie mojemu. Ciepły i mocny uścisk dłoni dodający sił i otuchy.
Tylko dlaczego sprawiasz, że coraz bardziej się od Ciebie oddalam? Czasem bezradnie przyglądam się jak sam dążysz do tego, by mnie do siebie zniechęcić. Nie rozumiem Twojego zachowania, Twojej zamierzonej i niczym nieuzasadnionej złośliwości. Czasami mam wrażenie, że jest was dwóch. Ten którego uwielbiam i ten, którego znać nie chcę. Ostatnio częściej mam kontakt z tym drugim. I jest mi przykro. Bo starasz się popsuć coś co mogłoby być fajne, a ja nie umiem zrozumieć motywów, które Tobą kierują….

piątek, 6 lipca 2012

O tym, że słońce słońcu nierówne


6 lipca 2012
Ja wiem, że jak jest zima to ja marudzę, że mi palce marzną, wydaję majątek na ciepłe rękawice i puchate szaliki, które potem gubię albo zapominam o tym, że je mam. Ja rozumiem, że jest lato i że jest ciepło.
Ale powoli przestaje to rozumieć, kiedy wracam nagrzanym samochodem, termometr pokazuje 38 stopni (!) – nie wiedziałam, że w ogóle hjundek jest w stanie tyle pokazać, powinni mu ograniczyć takie wyświetlanie coby tego biednego kierowcy, czyli mła, nie osłabiać – i co się dzieje? Otóż przykleiłam się dziś stojąc na światłach do asfaltu! Zapala się zielone, ja wrzucam jedynkę, zwalniam sprzęgło, a hjundek nic. Zgasł. Odpalam silnik, sprawdzam czy aby przez przypadek nie wrzuciłam mu trójki, ale nie, jest jedynka, delikatnie zwalniam sprzęgło, hjundek zawarczał, ale nie jedzie… Dopiero za trzecim razem, jak pan tir juz groźnie sapał mi za zadem, hjundek postanowił się odkleić i jednak wzięliśmy pojechali…. Masakra! Teraz będę się bała jeździć!
I o ile wschód słońca na Diablaku to fajna sprawa o tyle niedługo po wschodzie owego słońca przestaje być sympatycznie, drogi się topią, ja się rozpływam…..

niedziela, 1 lipca 2012

o deszczu i o pościeli


1 lipca 2012
Kiedy dzisiaj termometr w samochodzie wskazywał 37 stopni na plusie postanowiłam, że chyba umrę. Bo nic innego nie przychodziło mi do głowy. Aż tu wieczorem, jakąś godzinkę temu jak zaczęła się ulewa! Temperatura zjechała do 17 stopni, a ja mam nadzieję, że nie przypłacę tego zasmarkaniem i zakaszleniem ogólnym. Bo to chyba od tego upału zachciało mi się pobiegać po mokrej trawie. Oczywiście boso. W cieniutkiej, letniej sukience, która momentalnie przemokła i oblepiła mokre ciało, z włosami po których spływała strumyczkami woda po plecach, po czole, po brodzie. Och, jak było cudnie!
A za niedługo wśliznę się w świeżo zmienioną pościel pachnącą latem, wiatrem i płynem do płukania. Pościel będzie chłodna, w przeciwieństwie do rozgrzanego ciała, które w kontakcie z zimnem materiału nastroszy włoski i pokryje się gęsią skórką. Mrrr.
Tak, dziś ten dzień zakończy się dobrze….