26 października 2013
Tak dzisiaj przy robieniu śniadania i gotowaniu jajka na twardo… Tak teraz mi się przypomniało, że kury pani, od której kupujemy jaja, chwilowo strajkują i zostaliśmy zmuszeni do zakupu jaj w sklepie. Wybraliśmy te niby z wolnego wybiegu… Nie wiem ile w tym prawdy, ale takie nabyliśmy. Miały na pieczątce „1″. Te w opakowaniu 10 sztuk. Bo jak P. otworzył opakowanie 6 sztuk to miały „3″… I tak dziś gotując te jajka przypomniało mi się to o czym mam napisać i wtedy pomyślałam, że jakaś menda zwyczajnie popodmieniała jajka w pudełeczkach i pozamieniała „3″ na „1″, żeby zaoszczędzić 1,59 (strzelam, nie wiem jaka jest różnica w cenie).
No ale nie o jajkach miało być. Otóż dziś przy robieniu śniadania przypomniały mi się ostatnie nasze zakupy w tzw hipermarkecie. Nie lubię i unikam takich miejsc jak ognia, ale sytuacja rozwinęła się tak a nie inaczej i w owym hiper zakupy robiliśmy.
Przypadek sprawił, że ustawiliśmy się do kasy z pierwszeństwem dla osób niepełnosprawnych, matek z małym dzieckiem i ciężarnych, co było (te ciężarne) podkreślone i na czerwono, że są zapraszane bez kolejki. Akurat jak podeszliśmy to jedna osoba już zaraz miała płacić, a za nią stała dziewczyna z niewielką ilością zakupów. Nawet mi przez myśl nie przeszło, by włazić gdzieś bez kolejki, wyłożyliśmy nasze zakupy i sobie grzecznie czekamy. Już jesteśmy „kasowani”, za nami stoi jakaś para ludzi w średnim wieku, kilka rzeczy leży na taśmie, nagle robi się poruszenie. Za ową parą ustawił się pan z panią. Pan ma lekko podbite oko i wygląda na takiego co to lubi nocne polaków rozmowy, dzierży koszyk w dłoni i stoi. Obok niego pani, co to wygląda równie ponętnie jak pan, widać też długo w nocy rozmawiała, włos utleniony na blond, ale więcej tam odrostu niż farby, makijaż ostry, niebieski i pani już nie stoi. Pani swoim koszykiem prawie wypchnęła tą parę ludzi co była za nami, prawie zrzuciła ich zakupy z taśmy i prawie odepchnęła P., który akurat płacił. A wszystko to z władczym okrzykiem „proszę mnie tu bez kolejki przyjąć, bo ja w ciąży jestem i mi się należy w tej kasie bez kolejki!”, jednocześnie krzycząc do swojego partnera „no chodźżesz tu, co będziesz stał, jak ja w ciąży jestem”.
Pozostali uczestnicy czyli my i ci państwo za nami, z ciekawością i rozbawieniem oraz jakimś takim niesmakiem, zmierzyliśmy wzrokiem ciążę pani. No niby jakiś niewielki brzuszek pod swetrem się rysował, ale zaawansowana to ciąża nie była raczej. Poza tym jak się ma siłę taranować ludzi koszykiem to postanie kilku minut nikogo by nie zbawiło ani tym bardziej nie zabiło.
No ale przecież w ciąży jest, należy się jej – tej ciąży! A jakaś podstawowa kultura osobista, jakieś takie zachowanie sensowne, może przepraszam chociaż, to już niepotrzebne, bo przecież jest w ciąży.
Odchodząc od kasy rzuciłam do P., że po takich akcjach jak z tym babskiem to ja się w sumie ludziom nie dziwię, że w dupach mają to, że kobieta w ciąży stoi w kolejce, w autobusie, tramwaju. Bo ciąży miejsca bym ustąpiła, ale chamstwu jakoś niekoniecznie.
Może ja jakaś pierdoła jestem, nie wiem, ale staram się światu brzuchem swoim dupy nie zawracać, na zakupy jadę jak czuję się dobrze i czuję, że będę mogła w ewentualnej kolejce postać jak trzeba będzie… I chyba nigdy do łba mi nie przyszło, że coś mi się należy.