czwartek, 31 października 2013

Dzień Kobiecości


31 października 2013
Wiedział ktoś, że wczoraj takowy był? Bo ja nie i obejść go nie mogłam.
Choć szczerze mówiąc mało mnie to obeszło, bo okazało się, że KATEGORYCZNIE mam leżeć, najlepiej z tyłkiem w górze, bo dobrze nie jest. Beznadziejnie też nie, ale lepiej dmuchać na zimne. Dostałam jakieś koszmarne leki, syropki, tabletki i tak się zastanawiam czy zjadając tę Tablicę Mendelejewa to ja Małej bardziej pomogę czy zaszkodzę…
Nie podoba mi się to :( I to, że już dzisiaj się ewakuujemy z domku do Teściów…
Kochany Pamiętniczku, jak to zrobić, żeby nas spakować jednocześnie leżąc z dupą w górze? No jak?

środa, 30 października 2013

WHY?!?!?!?!?!?!?


30 października 2013
Nie, no ja wezmę i oszaleję! Dlaczego wszystkie dziwne rzeczy dzieją się jak zostaje sama w domu? Wywala nam ubikacja, wysiadają korki, jest najazd pajonków i takie tam inne.
Otóż dzisiaj… Pewnie jutro będę się z tego śmiała, ale teraz mi nie jest za wesoło.
Sąsiedzi mają psa. Takie małe gówno, którego nawet Rodi – Pies Morderca nie traktuje poważnie i pewnie wszystkim odgryzałby głowę na dzień dobry, gdyby się znaleźli z nim po jednej stronie siatki, a jemu jakoś nic nie robi. I otóż ów piesek (niech szczeźnie!) jak tylko ma możliwość to ucieka ze swojej działki i włazi na wszystkie inne. Płot mam poobtykany w różnych miejscach, różnymi materiałami, bo miał zwyczaj włażenia i srania na naszym ganeczku.
Poza tym nasz pies jak ma kontakt bezpośredni z psim sąsiadem to wpada w szał seksualny i gwałci go, aż futro leci.
No i dzisiaj, wychodzę sobie do ogródka, a tam stoi sobie ten mały pokurcz, obok niego Pies, jakoś dziwnie wygięty, dyszy i patrzy na mnie. Wygoniłam sąsiada, jednocześnie demaskując jego nowy kanał dystrybucji (skubaniec włazi od strony innego sąsiada), patrzę, a Pies wygląda dziwnie, bo do kostek zwisa mu jego penis, wielki i siny. Pies nie może iść, nie może usiąść tylko patrzy jakoś tak błagalnie… Pewnie bym się roześmiała, ale jakoś mnie zmroziło, że może mu ten penis z jądrami (nie wiem co to było, ale od strony psa penis była zakończony wielkimi, sino – purpurowymi kulami) wypadł na dobre i powinnam mu go schować czy coś… Do weta nie ma jak jechać, bo pies się nie rusza, nie wskoczy sam do bagażnika. Telefon rozpaczliwy do P. (A bo wiesz co się stało???? Psu penis wypadł i nie chce się schować!!!!), rozmowa z B. (się rozłączyła, żeby skonsultować z kimś kto może wiedzieć co się robi jak psu penis smętnie zwisa). W tzw. międzyczasie Psu penis się schował, B oddzwoniła, że jakby się nie schował, to można zrobić chłodny okład. Taaa, już się widzę jak robię psu kompresy na penisie…
Pies został karnie schowany do domu i okrzyczany, kanał dystrybucji sąsiada prowizorycznie zatkany wiaderkiem, a ja sobie chyba golnę meliskę.
W Internetach znalazłam coś o załupku. I że jak się sytuacja będzie powtarzać to może trzeba by pomyśleć o kastracji….
Głupek jeden, Pies znaczy się, seksu mu się kuźwa zachciało z sąsiadem…
Nieee, to nie na moje nerwy. I odczucia estetyczne, bo własny pies z takim czymś majtającym się między nogami wygląda odrażająco…

niedziela, 27 października 2013

Gdyby wzrok kasjerki mógł zabijać… czyli ciąg dalszy zakupowych refleksji


27 października 2013
Tak mi się znów przypomniało, że podczas zakupów i spotkania z babą w ciąży, przy kasie jeszcze jedno mnie rozbawiło. Otóż pani kasjerka, młoda dziewczyna z zaciętym wyrazem twarzy chyba została posadzona na kasie za karę. Przesuwała towar nad czytnikiem kodów i odkładała do metalowej przegródki. Choć odkładała to zbyt subtelne słowo. Ona je odrzucała od siebie. Jak rzuciła jajami to jeszcze nic nie powiedziałam, tylko zajrzałam do środka czy aby wszystkie rzut przetrwały. Ale jak pizgnęła butelkami z piwem, które sobie nabył P. w ilości 3 sztuk, to mnie szarpnęło na dźwięk ich rozpaczliwego brzęczenia o siebie nawzajem i turkotu po metalowym, skośnym blacie. Nie mogłam się powstrzymać z propozycją, żeby mocniej tymi butelkami rzuciła, to nie dość, że się rozbiją to ona będzie mieć zalaną piwem kasę, a ja zalane zakupy i ciekawe kto to wszystko będzie sprzątał, a tym bardziej kto za to zapłaci…
Oj, gdyby wzrok zabijać mógł to padłabym tam trupem na miejscu, bo spojrzenie jakim mnie obdarzyła owa niewiasta butelkami żonglująca przyjaznym nie było.
No ale co jej nasze jaja i piwo winne, że się na nich wyżywa? Ich wina, że ma taką pracę a nie inną? Może trzeba się było bardziej w szkole starać?
I nie mów mi tylko proszę, że jestem niesprawiedliwa i wredna. Być może jestem, ale to, że komuś jego własna praca nie odpowiada to nie jest mój problem. Mam własne.

sobota, 26 października 2013

Jestem w ciąży to mi się należy!


26 października 2013
Tak dzisiaj przy robieniu śniadania i gotowaniu jajka na twardo… Tak teraz mi się przypomniało, że kury pani, od której kupujemy jaja, chwilowo strajkują i zostaliśmy zmuszeni do zakupu jaj w sklepie. Wybraliśmy te niby z wolnego wybiegu… Nie wiem ile w tym prawdy, ale takie nabyliśmy. Miały na pieczątce „1″. Te w opakowaniu 10 sztuk. Bo jak P. otworzył opakowanie 6 sztuk to miały „3″… I tak dziś gotując te jajka przypomniało mi się to o czym mam napisać i wtedy pomyślałam, że jakaś menda zwyczajnie popodmieniała jajka w pudełeczkach i pozamieniała „3″ na „1″, żeby zaoszczędzić 1,59 (strzelam, nie wiem jaka jest różnica w cenie).
No ale nie o jajkach miało być. Otóż dziś przy robieniu śniadania przypomniały mi się ostatnie nasze zakupy w tzw hipermarkecie. Nie lubię i unikam takich miejsc jak ognia, ale sytuacja rozwinęła się tak a nie inaczej i w owym hiper zakupy robiliśmy.
Przypadek sprawił, że ustawiliśmy się do kasy z pierwszeństwem dla osób niepełnosprawnych, matek z małym dzieckiem i ciężarnych, co było (te ciężarne) podkreślone i na czerwono, że są zapraszane bez kolejki. Akurat jak podeszliśmy to jedna osoba już zaraz miała płacić, a za nią stała dziewczyna z niewielką ilością zakupów. Nawet mi przez myśl nie przeszło, by włazić gdzieś bez kolejki, wyłożyliśmy nasze zakupy i sobie grzecznie czekamy. Już jesteśmy „kasowani”, za nami stoi jakaś para ludzi w średnim wieku, kilka rzeczy leży na taśmie, nagle robi się poruszenie. Za ową parą ustawił się pan z panią. Pan ma lekko podbite oko i wygląda na takiego co to lubi nocne polaków rozmowy, dzierży koszyk w dłoni i stoi. Obok niego pani, co to wygląda równie ponętnie jak pan, widać też długo w nocy rozmawiała, włos utleniony na blond, ale więcej tam odrostu niż farby, makijaż ostry, niebieski i pani już nie stoi. Pani swoim koszykiem prawie wypchnęła tą parę ludzi co była za nami, prawie zrzuciła ich zakupy z taśmy i prawie odepchnęła P., który akurat płacił. A wszystko to z władczym okrzykiem „proszę mnie tu bez kolejki przyjąć, bo ja w ciąży jestem i mi się należy w tej kasie bez kolejki!”, jednocześnie krzycząc do swojego partnera „no chodźżesz tu, co będziesz stał, jak ja w ciąży jestem”.
Pozostali uczestnicy czyli my i ci państwo za nami, z ciekawością i rozbawieniem oraz jakimś takim niesmakiem, zmierzyliśmy wzrokiem ciążę pani. No niby jakiś niewielki brzuszek pod swetrem się rysował, ale zaawansowana to ciąża nie była raczej. Poza tym jak się ma siłę taranować ludzi koszykiem to postanie kilku minut nikogo by nie zbawiło ani tym bardziej nie zabiło.
No ale przecież w ciąży jest, należy się jej – tej ciąży! A jakaś podstawowa kultura osobista, jakieś takie zachowanie sensowne, może przepraszam chociaż, to już niepotrzebne, bo przecież jest w ciąży.
Odchodząc od kasy rzuciłam do P., że po takich akcjach jak z tym babskiem to ja się w sumie ludziom nie dziwię, że w dupach mają to, że kobieta w ciąży stoi w kolejce, w autobusie, tramwaju. Bo ciąży miejsca bym ustąpiła, ale chamstwu jakoś niekoniecznie.
Może ja jakaś pierdoła jestem, nie wiem, ale staram się światu brzuchem swoim dupy nie zawracać, na zakupy jadę jak czuję się dobrze i czuję, że będę mogła w ewentualnej kolejce postać jak trzeba będzie… I chyba nigdy do łba mi nie przyszło, że coś mi się należy.

piątek, 25 października 2013

Na poprawę…


25 października 2013
… wszystkiego, no może poza stanem naszego konta, ale ciiii, wczoraj dokonałam zakupu mięciutkiego śpiworka dla Małej do spania, cieplutkiego i miziutnego kombinezonku a’la miś – ma nawet uszka i ogonek… Choć ogonek i uszka to zbędny dodatek, mnie rozbroiła miziutność owego stroju oraz to, że od środka ma mięciutką podszewkę w jeżyki… Skoro chwilowo mam szlaban na zakup dla siebie miziutnych bluz i polarów to choć dla Niej kupię. I co z tego, że wyrośnie w miesiąc, dwa? Ale sobie ze szpitala przywiozę takiego małego misia i może będę mniej przeżywać fakt, że instrukcję obsługi zapomnieli dołączyć, karty gwarancyjnej nie ma, o door-to-door mogę zapomnieć, jak również o 30 dniach na zwrot towaru jeśli nie był używany.
I jeszcze przywlekłam komplecik w leśne zwierzątka – są tam wiewiórki, lisek jest, ślimaczek i ptaszek na pieńku no i jeżyki oczywiście też!
Ech. I tak sobie pomyślałam, że jak jeszcze byłam chuda to trzeba było napadać na bank, póki się mieściłam w kanałach wentylacyjnych, a teraz to pozamiatane proszę państwa… Straszliwie to wszystko drogie, a świadomość, że miziutny misio i leśne zwierzątka starczą na tak krótko jakaś taka niefajna. Na ten przykład kiedy ja wczoraj dokonywałam zakupów w rozmiarze 56 to P. nabywał dżinsy dla siebie. Wprawdzie ja za te 3 rzeczy zapłaciłam niewiele mniej niż on za jedną parę spodni, ale on w tych spodniach trochę pośmiga, a Małej trzeba będzie chyba kończynki ucinać czy coś… Choć i to jego dłuższe bieganie w owych spodniach pod znakiem zapytania stoi, bo jakościowo to ten dżins na kolana nie rzuca jak za takie pieniądze…
No i tak to. Jesień mamy dość sympatyczną, choć staram się omijać wzrokiem trawnik w ogródku i nie myśleć o tych liściach których nie zgrabię…

poniedziałek, 21 października 2013

Okiełznąć strach


21 października 2013
Kiedy dwóch lekarzy cię nastraszy ty porozmawiaj z położną, a wcześniej zawrzyj dżentelmeńską umowę z własnym brzuchem – on się zachowuje jak należy i mnie nie stresuje, a ja się nie martwię i nie stresuję jego.
Mój brzuch jest dżentelmenem. Przynajmniej dzisiaj stanął na wysokości zadania.

niedziela, 20 października 2013


20 października 2013
Patrząc na wczorajszy dzień i dzisiejszą noc to najbliższe tygodnie jawią się jak pasmo zmartwień i strachu… 6 tygodni jawi się jak jakieś lata świetlne… Szlag by to trafił. Strach ma wielkie oczy. Tylko czemu do kurwy nędzy, upatrzył sobie akurat moje?

piątek, 18 października 2013

No to siup…


18 października 2013
… i jedziemy z ósemeczką! Dwa miesiące… Dwa… Aaaaaa!!!!!!
Jesień się łzawym deszczem zalała i dobija się przez dach do domu. Ale chyba nie ma jej co wpuszczać, bo ładnie brzmi cichy szmer kaloryferów i jej stukanie o dach. Kanapa, kocyk, mnóstwo poduszek, miseczka z bakaliami, ciepłe światło lampy i książka. Mam dużo odpoczywać i zamierzam się do tego stosować ;)

środa, 16 października 2013

O strachach nocnych


16 października 2013
Każdego dnia oswajam swój strach. Momentami już nie mogę doczekać się grudnia i tego jak Ją dotknę, zobaczę, przytulę i czekam na to z pewnym entuzjazmem, oczekując jak przygody. To w ciągu dnia.
A kiedy zapada zmrok budzą się demony. Rozbudzam się w środku nocy i nie umiem z powrotem zasnąć. P. śpi, Pies śpi, Mała śpi, ewentualnie przez chwilę sobie pokopie i się powierci, ale zaraz i ona układa się i pewnie zasypia. A ja leżę i szeroko otwartymi oczami wgapiam się w ciemność. A przez moją głowę galopują myśli, np. tak absurdalne jak zakup komputera na 5 roku studiów razem z kolegą i zastanawianie się po co tak właściwie kupiłam wtedy i odtwarzacz CD jak i nagrywarkę, zamiast samej nagrywarki.. Ale pojawiają się też te bardziej przerażające. Zastanawiam się nad tym czy za trzy tygodnie nie okaże się, że coś jest nie tak z tymi całymi przepływami przez łożysko. Zastanawiam się co mogę zrobić, żeby tak się nie okazało. I frustruję się tym, że zbyt mało na ten temat wiem, żeby móc coś zrobić. Mogę spierzchniętymi wargami bezgłośnie szeptać jak mantrę „będzie dobrze, będzie dobrze…”. A strach podpełza coraz bliżej i ściska za gardło. Szukam pod kołdrą ciepłej dłoni P, licząc na to, że jego senne ciepło odgoni strach, a przyprowadzi z powrotem upragniony sen. Dotykam swojego brzucha i wyczuwam delikatne ruchy Małej, tłumacząc sobie, że swoim lękiem jej nie pomogę, a wręcz przeciwnie. Ale to nie zawsze działa…
Strasznie to wszystko skomplikowane, przerażające, obce…

sobota, 12 października 2013

Małe rzeczy a cieszą


12 października 2013
Korzystając z pięknej pogody zrobiłam dzisiaj pierwsze pranie maleńkich ciuszków. Tak sobie pomyślałam, że nim nadejdzie zimno i deszcz i potem mi się to będzie suszyć i suszyć w mieszkaniu, to ja to popiorę wcześniej, wyprasuje i schowam do szuflady. No i poszły dziś do prania maleńkie kaftaniki, mikro spodenki, czapeczki mniejsze niż moja dłoń, śpioszki, pajacyki, w krówki, mrówki, misie, pieski, i love my daddy i w kotki też. Cała suszarka takich mikronków teraz dosycha w domu, a ja na to patrzę z lekkim rozczuleniem i przerażeniem. Bo tyle tego wszystkiego, a to nie koniec przecież, dopiero początek. Bo to takie maleńkie wszystko, aż strach pomyśleć jak trzeba będzie to wypełnić zawartością równie maleńką.
A jeszcze tylu rzeczy brakuje…. A jak to będzie… A jajajaj, ahoj Przygodo!

poniedziałek, 7 października 2013

Z ostatniej chwili!


7 października 2013
Właśnie przed momentem przechodząc obok szafy dokonałam spostrzegawczego, najbystrzejszego odkrycia!
Mianowicie mój brzuch jest większy od mojego biustu i ani trochę mnie to nie martwi!

niedziela, 6 października 2013

Dziwna noc


6 października 2013
Dzisiejsza noc była dziwna. Nie dość, że śniło mi się mnóstwo snów, które jak przez mgłę ale pamiętam, to większość to były koszmary kończące się wybudzaniem mnie przez P. Ponadto w środku nocy obudziłam się i przez dwie godziny nie potrafiłam zasnąć. I to nie była wina ani bolących bioder, ani niewygodnej pozycji, ani Małej, bo ona akurat wtedy spała. Ot, miałam przerwę w dostawie snu.
Rano jak skarżyłam się P., że taka ta noc była jakaś dziwna to stwierdził, że jemu też się źle spało, wybudzał się i generalnie się nie wyspał.
Potem rozmawiałam z B. i ona też stwierdziła, że to była dziwna noc i nie mogła spać.
A i mama się dziś skarżyła, że pół nocy nie mogła zasnąć.
Gdybym usłyszała to tylko od P. pewnie uznałabym, że jakoś nawzajem sobie przeszkadzaliśmy i stąd wrażenie złej nocy.
Ale dwie osoby dodatkowo, w różnych częściach kraju…
Czasem pewne rzeczy trudno wytłumaczyć…

piątek, 4 października 2013

Wstyd…


4 października 2013
„Znalazłam sny z dziecięcych lat przewiązane białą wstążką
Nie taki w nich zmyśliłam świat, nie tak miałam żyć…”

Varius Manx – Wstyd

wtorek, 1 października 2013

O zapiskach nietypowych…


1 października 2013
Kochany Pamiętniczku!
Dzisiaj już/dopiero wypiłam 1 litr płynów, a wysikałam 460 ml. Sama nie wiem czy to za dużo czy za mało (jest kilka minut po 14-stej)..
I miałam tylko/aż dwa skurcze. To chyba o dwa za dużo, ale też nie jestem pewna.
I tak przez dwa tygodnie mam sikać do jakiegoś zbiorniczka z miarką i zapisywać wyniki, mam zapisywać ile litrów płynów dziennie przyjmuję i ile razy dziennie mam skurcze… Aaaaaa! A.
Jak żyć, Pamiętniczku Kochany, jak żyć i nie zwariować przy sikaniu do kubeczka?!?!?!