poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Wieczorne rozmowy


28 kwietnia 2014
P. wrócił z pracy i opowiada mi, że karmił na dworcu gołębie i kawkę i że czytał gdzieś o tym, że wśród gołębi istnieje pewna hierarchia, każdy wie kiedy ma podejśc do jedzenia i że on ostatnio to zmienił swoje podejście do kawek i gołębi.
- A ja dalej nie lubię ani gołębi ani kawek. Gołębie srały i gruchały na parapetach jak mieszkałam w Krakowie, a kawki wyjadały wróbelki, które mieszkały nad moim pokojem jak byłam mała.
- Wiem, wiem, przynajmniej w tym jesteś konsekwentna – nienawidzisz wszystkich istot!
- Ej, nieprawda!
- Muchę przed chwilą utłukłaś i kazałaś zjeść Psu, nie lubisz kawek i gołębi…
- Bo mucha mnie wkurza od rana, łazi po mnie i rano mi bzyczała i mnie budziła…
- Tak, tak, Hitlera pewnie też Żydzi budzili i patrz co się z tego narobiło….
P.S. Jak zrobić, żeby odstępy między wierszami, po wciśnięciu entera nie były takie wielkie??? Hym.

sobota, 26 kwietnia 2014

26 kwietnia 2014


… drugi raz zostałam żoną tego samego męża :) Tak, tak, da się. Jak się najpierw bierze ślub cywilny, a dopiero po tych ładnych kiiiiilku latach kościelny, łącząc go z chrztem Dziecia swojego i drugiego – siostry Menża.

A już w ogóle się robi zamieszanie, kiedy, świadkowie pańswa – hłe, hłe – młodych są jednocześnie rodzicami chrzestnymi Panny M, a panna młoda – hłe, hłe – czyli ja, matką chrzestną Dziecia moich szwagrów. Do tego zarówno ślub jak i oba chrzty odbywają się w miejscowości A, ponieważ tak jest najwygodniej, bo państwo młodzi mieszkają w miejscowości B, ich świadkowie, a zarazem chrzestni w miejscowości C, panna młoda pochodzi z miejscowości D, świadek z miejscowości E i w zasadzie to miejscowość A jest po środku i tak jest dobrze.

Biedny Ksiądz słuchał tych naszych wywodów z coraz większym zdziwieniem na twarzy, a dzisiaj podczas chrztów mieszali się rodzice z rodzicami chrzestnymi i panował malutki chaos, ale jakoś wszyscy byli zadowolenia ;)

Niniejszym pozdrawiam serdecznie Księdza Jarka, który swoim nietuzinkowym podejściem do tego wszystkiego sprawił, że dzisiejszy dzień był i będzie ważny :)

No może poza moja wiązanką – SIC – drugi ślub i druga spieprzona wiązanka i tortem dla dziewczyn, który miał byćbez napisu i z delikatnymi kwiatuszkami lub motylkami – miał koszmarne róże, wielkie i niesubtelne i napis „W dniu Chrztu Św.” Co to za skrót z czapy?!?!?!?

No.

czwartek, 24 kwietnia 2014


24 kwietnia 2014
Razem z jakąś pierdółką, którą zamówiłam Pannie M otrzymałam katalog  Fisher Price jednej ze znanych firm produkujących zabawki dla dzieci. Akurat my nic tej firmy nie mamy, ale siedząc z herbatką, z nudów przejrzałam sobie gazetkę i tak mnie torchę zaskoczyła jej treść. Mianowicie prezentowane na kilku stronach całe zestawy zabawek, zostały krótko scharakteryzowane. M. in.: jakieś miasto – budynki, samochody, postacie, nawet odrzutowiec i zapis „pełną ofertę produktów z serii znajdziesz w katalogu dla chłopców.” Kolejna strona – Tomek i Przyjaciele – Lokomotywka i ilka wariantów torów dla niej wraz z innymi wagonikami. Zapis ”pełną ofertę produktów z serii znajdziesz w katalogu dla chłopców.” Kolejna strona – Mike Dzielny Rycerz – zamek, skrzynia ze skarbem, figurki piesków i nawet śmieszna żaba. I zapis ”pełną ofertę produktów z serii znajdziesz w katalogu dla chłopców.”. Przewracam kartkę a tam statek piracki Piratów z Nibylandii. No super, statek, figurki, pirackie pojazdy, łał. Jest i zapis ”pełną ofertę produktów z serii znajdziesz w katalogu dla chłopców.” Czuję, że gazetka się kończy, przewracam następną kartkę i tu mamy Klub Przyjaciół Myszki Miki. Wesołe figurki Myszki, Goofiego i Psa Pluto, do tego pojazdy dla nich, jest nawet samolot. ALe tło niebieski. Czytam, jest zapis ”pełną ofertę produktów z serii znajdziesz w katalogu dla chłopców.”… Ostatnie pół strony, różem wali po oczach i mamy co? Mamy myszkę Minnie, w różach i na obcasach, obok niej kaczkę Daisy. Jest i zapis, choć po natężeniu różu jak dla mnie zbędny, że ”pełną ofertę produktów z serii znajdziesz w katalogu dla dziewczynek.”

I tak sobie pomyślałam, że mnie, pamiętając siebie z dzieciństwa, bardziej ucieszyłby piracki statek albo ten zamek z rycerzem Mike’iem, bo uwielbiałam bawić się figurkami, przede wszystkim zwierząt. I pewnie gdybym miała sama wybrać coś z tego dla Panny M to faktycznie seria z Minnie byłaby na końcu mojej listy, tak jak była w katalogu… Bo kupiłabym jej piratów i rycerzy i miałybyśmy oobie frajdę na niejedno popołudnie. A jakby chciała to i Minnie i Daisy też by dostała, zawsze mogliby je porywać źli piraci, a dzielny rycerz by je ratował. Tylko po kiego ten sztuczny podział?

I z tą refleksją udaję się na zasłuzony odpoczynek. Dobranoc :)

środa, 23 kwietnia 2014

Kupa mięci!


23 kwietnia 2014
Tak a’propos (sąsiadka mojej koleżanki z podstawówki zwsze mówiła dokładnie tak jak się pisze) mojej niechęci do Świadków Jehowy czy kogokolwiek kto nachodzi mnie lub zaczepia na ulicy/w sklepie/mailowo/telefonicznie/łotewer, to przytaczam zdanie, przeczytane na blogu Scenki, ło tu ło: 
http://scenki.blogspot.com/2014/04/syrenka-kanonizacyjna-z-trenem-czyli.html

Uwaga!: (…) z osobistym gustem jest tak samo, jak z religią i penisem. Jeśli je masz, to się nimi ciesz, ale nie wciskaj nikomu na siłę.

I tej wersji się trzymajmy! Dobranoc!

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

O wielkanocnych upadkach


21 kwietnia 2014
I jak Państwo po świętach? Bo my w zasadzie jak i przed. Nie zgrubłam ani trochę zapewne, bo się nie przejadłam. A to wszystko przez Psa, który wczoraj postanowił mnie zabić. Pies jest duży i silny, ja niekoniecznie. Pies był na smyczy i ja byłam na smyczy. Pies nie chciał iść i wessał się w jakąś psią wydzilinę w trawie, więc go mocniej pociągnęłam i wtedy pękło kółeczko przy obroży…. Proszę Państwa, cóż to był za lot! Zakończony spektakularnym lądowaniem na dupie chudej. Pies nawet nie zauważył, za to ja mam stłuczone biodro tak, że mogę spać tylko na lewym boku :/ A i siniak jest niczego sobie…
Do dzisiaj z Psem nie rozmawiamy. Pies chyba wie, że coś przeskrobał, bo tylko na niego spojrzę, a odchodzi. No i z tego ogólnego potłuczenia straciłam apetyt i dzisiaj ledwie chlipnęłam żurku…
Za to pascha wyszła naprawdę przepyszna.

sobota, 19 kwietnia 2014

Ludzie listy piszą…


19 kwietnia 2014
Chałupa ogarnięta (no dobra, bez łazienki, nie mam już siły), Panna M śpi, P. robi mufinki, które wcale nie są mufinkami, bo nie mają grama mąki, to raczej taka jajecznica z farfoclami, w lodówce dochodzi wielkanocna pascha, można zacząć świętować. I z tej okazji, proszę ja Was, podzielę się z Wami wiedzą o tym kto rządzi światem! Dowiedziałam się tego z listu, który pewna pani zostawiła nam w skrzynce… Siedzicie sobie wygodnie? No to proszę bardzo:

Szanowni Państwo. Ponieważ nie udało nam się zastać Państwa w domu postanowiliśmy napisać list by podzielić się z Wami ważnymi informacjami. Obserwując wydarzenia na świecie i wokół nas zastanawiamy się „Kto naprawdę rządzi światem?” Czy Bóg rządzi i pozwala na te nieszczęścia? A może człowiek podejmuje niewłaściwe decyzje? Pismo Święte wyjaśnia tę sprawę np. w liście 1 Jana rozdział 5 a werset 19 czytamy: „Cały świat znajduje się w mocy Złego.” Co ta wiedza może oznaczać dla każdego z Nas? Dzięki temu wiemy kto jest odpowiedzialny za trudności, które nas spotykają, bo „bogiem tego systemu rzeczy jest szatan Diabeł” (2 List do Koryntian 4 rozdział 4 werset) o tym mówi. Więcej informacji znajdą Państwo w załączonym traktacie jak również na oficjalnej stronie internetowej Świadków Jehowy www.jw.org

No. Dzielę się z Wami tą wiedzą, którą zastałam w swojej skrzynce i cieszę się, że nie mam dzwonka, za to mam tabliczkę „uwaga zły pies”. W sensie, że nasz Pies jest ten zły. Bo alergicznie i agresywnie reaguję na taki nachalny marketing, zwłaszcza wyznaniowy, bo nie znoszę, jak ktoś mi próbuje zaglądać w moją wiarę i do mojej sypialni.

Wesołych Państwu życzę i udaję się do kuchni celem zlustrowania poczynań Małżona w kwestii jajecznicy w foremkach na babeczki.

piątek, 18 kwietnia 2014

Wczoraj i dzisiaj


18 kwietnia 2014
Wczoraj miałyśmy z Panną M debiut na poczcie. W sensie, że dotarłyśmy tam razem, ja na nogach, ona w wózku. Nie mam pojęcia kto i kiedy zamontował mojemu dziecku dość uciążliwy radar, ale wystarczy, że wejdziemy do jakiegokolwiek przybytku, to Panna M od razu się wybudza z najgłębszych, sennych czeluści. Miałam do zaadresowania trzy duże koperty, do tego wypełnić musiałam trzy karteczki na polecone, popakować to wszystko i jeszcze stać w kolejce. Mała oczywiście nie śpi. Adresowanie, pakowanie i wypełnianie karteczek zniosła dzielnie, z szeroko otwartymi oczętami i ryjkiem chłonęła pocztowe dźwięki i badawczo wgapiała się w sufit. Pech chciał, że nagle nalazło ludzi w cholerę. Ustawiłam się przy jednym okienku, stoję, Panna M zaczyna marudzić, więc zagaduję, bujam wózkiem, smoczkiem próbuję przekupić. Dupa, marudzenie narasta. W drugiej kolejce jedna z pań odchodzi i mówi do mnie, żebym weszła przed nią i nie musiała czekać. Uśmiecham się do niej, robię krok w tamta stronę, a nagle odzywa się pan, który stał w zasadzie nie wiadomo w której kolejce, że on też tu czeka i ma rachunki do zapłacenia. Pani na niego fuknęła, ja nie zdążyłam się odezwać, kiedy pani z „mojego” okienka podniosła żaluzję, odebrała ode mnie trzy paczki i powiedziała, że państwo poczekają, pani z dzieckiem nie będzie bez sensu czekać. Nikt się nie odezwał, tylko pan z rachunkami spojrzał na mnie z byka. Uśmiechnęłam się do niego uroczo i ostentacyjnie poinformowałam Pannę M, że zaraz sobie pojedziemy bo W S Z Y S C Y są mili i nas przepuszczają.  Pan zaczął coś mruczeć na temat dzieci na poczcie, ale nie bardzo miałam czas go słuchać, bo trzeba było zapłacić, miła pani za mną zagadywała Pannę M, a pan sobie burczał. Przy wychodzeniu jakiś miły pan mi przytrzymał drzwi i życzył nam wesołych świąt. Miła wizyta na poczcie.

Wczoraj oprócz wyprawy na pocztę, jeszcze skosiłam trawę w ogródku, posprzątałam psie kupy, odrobinę ogarnęłam chałupę i razem z Panną M padłam o 20 jak nieżywa.

A dziś dokończyłam ogarnianie chałupy, zgrabiłam to co nakosiłam i z satysfakcją wsłuchuję się w padający teraz deszcz :) I zaraz też padnę, a co!

środa, 16 kwietnia 2014

„Żółta tabletka” Ani Sakowicz


16 kwietnia 2014
Zdjęcie1404Znasz Kurę? Kurę Domową? A do tego blogującą? Nie? No to myślę, że powinieneś poznać Drogi Czytaczu, gdyż Kura fajna jest i blogowanie jej bardzo dobrze czyta się przy śniadaniu. Bo musisz wiedzieć, Drogi Czytaczu, że Kura jest sumienna i zamieszcza wpisy świtem bladym, więc do śniadania są jak znalazł :)

Kura poszła o krok dalej i niedawno ukazała się jej pierwsza książka – zbiór opowiadań „Żółta tabletka”. Ja już swój egzemplarz mam i nie oddam. Ba, nawet nie zamierzam pożyczyć. A czemuż taka radykalna jestem, zapytasz Drogi Czytaczu? A temuż, że to moja pierwsza, rozumiesz – P I E R W S Z A – książka z dedykacją od samej Autorki! No przecież jakbyś zgubił, zniszczył, kawą zalał T A K I egzemplarz to musiałabym się bardzo zdenerwować, a to nie powinno mieć miejsca, bo wszak jestem jedynym źródłem pożywienia Panny M, a zdenerwowanie źle wpływa na pokarm.

Zapytasz, Drogi Czytaczu, cóż jest w owej książce. Są opowiadania. Niezbyt długie. Bardzo dobrze się czyta takie krótkie formy, zwłaszcza jak się ma obok kiepsko zasypiające dziecko.

Mimo tego, że już od jakiegoś czasu czytam blog Ani i jej styl pisania nie jest mi całkiem obcy, to kilka opowiadań bardzo mnie zaskoczyło. Pozytywnie :) Czyta się je lekko i przyjemnie. Zazwyczaj stonowana Kura pokazuje momentami ostro zakończony pazurek i rzuca niewybrednymi słowami, jednak pasującymi do całości.

Z mojej strony, Drogi Czytaczu, mogę Ci „Żółtą tabletkę” polecić. Bo mnie się podobała i już. I nie zdradzę Ci więcej co w Tabletce siedzi. Kup. Przeczytaj. I przekonaj się sam :)

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Cała Polska czyta dzieciom


14 kwietnia 2014
P. czyta Pannie M. wybrane fragmenty z „Paragrafu 22″. Jeden z naszych ulubionych, mianowicie o tym dlaczego Orr wypychał sobie usta małymi, dzikimi jabłuszkami. P. czyta, odpowiednio modulując głos, Panna M zanosi się bezgłośnym śmiechem, radośnie wierzga nóżkami i wykrzykuje głośne „ghrhrhrhrhrhrrrrrr” śliniąc się przy tym obficie.
- „Dlaczego – zaklął Yossarian z podziwem – w ogóle wypychałeś sobie czymkolwiek policzki, ty diabelski, technicznie uzdolniony, wydziedziczony skurwysynu?” …. yyyyy, nie będziemy czytać brzydkich słów. Jak będzie takie słowo będziemy czytać ŁOBUZIE!

niedziela, 13 kwietnia 2014

Azyl dla zwierząt „Cichy Kąt”


13 kwietnia 2014

https://www.facebook.com/events/1439078533003158/?ref_newsfeed_story_type=regular

Chciałabym być na tyle niewierna, by móc uwierzyć w to, że to przypadek z pożarem w schronisku dla zwierząt. Ale chyba nie mam w sobie aż tyle niewiary w zło ludzi.
Jednocześnie wierzę w ich dobroć. Możesz pomóc?
W zeszłym roku i dwa lata temu nasz 1% podatku poszedł na Azyl. Sama nie wiem czemu, nawet nigdy tam nie byłam… Teraz tez poszedł przelew. Pewnie kropla w morzu potrzeb, ale zawsze o kroplę do przodu.

4 miesiące


13 kwietnia 2014
4 miesiące za nami. Czuje się jak Robinson wywalony na obcej wyspie – każdego dnia odkrywam coś nowego. Panna M jest jako ten Piętaszek, na swojej nowoodkrywanej wyspie. No i obie we dwie siebie nawzajem tak odkrywamy.
Generalnie Panna M to dziecko pogodne i wesołe, śmieje się dużo i chętnie. Mała gaduła, dyskusje, zwłaszcza córy z ojcem, są coraz dłuższe i coraz bardziej zażarte. Równie intensywnie Panna M dyskutuje z żółwikiem, który jest naklejony na parapecie w łazience, więc podczas przygotowania do kąpieli jak i zabiegów pielęgnacyjnych po, Panna M zabawia rozmową na przemian ojca jak i żółwika. Ja mam stanowisko od tzw, dupy strony, więc ze mną wtedy najczęściej nie gada, poza tym ja jestem ta zła, która zakłada pieluchę, a przecież wiadomo, że prawdziwa zabawa zaczyna się kiedy dupka jest goła…
Zaczyna akcentować swoje negatywne emocje. Już nie jest to tylko płacz. Mruczy gniewnie, piszczy, krzyczy. I szczypie. Zwłaszcza podczas karmienia. Mam ochotę urwać jej wtedy te małe, słodkie rączki, które wyciskają mi łzy bólu z oczu. I wiem, że nigdy tego nie zrobię. No w każdym bądź razie robi się coraz ciekawiej.
A ja? A ja utwierdziłam się w przekonaniu, że kompletnie nie mam cierpliwości do dzieci i pierdylion razy w ciągu dnia zostaje wyprowadzona z równowagi. Szybko do niej wracam, ale jednak ją tracę.
Ile razy na nią patrzę, zwłaszcza kiedy śpi, albo podczas karmienia, kiedy spokojnie sobie je, a jej mała łapka bezładnie albo mnie głaszcze albo zaciska się na ramiączku stanika, to nie mogę wyjść ze zdumienia, że udało nam się z P stworzyć coś tak idealnie cudownego.
Tak wiem, każda matka tak mówi. Ale w nosie mam inne matki i ich dzieci.

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Źle się dzieje…


7 kwietnia 2014
Okienka wymyte, firanki poprane, sezon WIOSNA uważam za otwarty! A to wszystko w ciągu 2 godzin!
Ale… Teraz osoby uważające się za takie co to muszą schudnąć, a nie mogą, proszone są o nieczytanie.
Dzisiaj rano, wyleciałam z łazienki w samej bieliźnie i rzuciłam okiem w lustro co to je mamy na drzwiach od szafy i się przeraziłam. Matko, jak ja strasznie schudłam :( Brzuch bardziej niż płaski, nogi jakieś chude aż za bardzo, tyłka brak…
Jakieś sposoby na przytycie, ale dozwolone przy karmieniu Panny M? Bo nie jest dobrze :(

sobota, 5 kwietnia 2014

Perfekcyjna Pani domu niech się schowa


5 kwietnia 2014
Nie mam pojęcia co zawiera syrop, który spożywa Panna M żeby wybić bakteryję podłą, co zasiedliła jej drogi moczowe, ale odkąd go zażywa jest wyjątkowo grzecznym małym bąkiem. Nie marudzi, zajmuje się sama sobą, leżąc w łóżeczku pod karuzelką i gaworząc z biedronką, ptaszkiem i żabą, ewentualnie czas spędza leżąc na podłodze na rozłożonej dla niej macie i opowiada niesamowite historie dyskutując z sufitem. I drzemki ma dłuższe, zasypia sama leżąc w łóżeczku, nawet nie trzeba przy niej siedzieć… Aż się boję, że się skończy czas dobroci dla zwierząt pociągowych, zwanych rodzicami….

No ale w związku z powyższym to w ostatnich dniach z palcem w nosie ogarniam chałupę, wyciągając ją z otchłani Chaosu, udało mi się ugotować obiady i zjeść je w temperaturze wskazanej dla ciepłego posiłku, posprzątałam w szafie, machnęłam kilka prań, odwaliłam stertę prasowania, zrobiłam porządek z rzeczami Panny M i odświeżyłam jej garderobę, odkładając rozmiar 56 na rzecz rozmiaru 62…. Szaleństwo, drogie Państwo, szaleństwo! A, nawet kawałek grządki odchwaściłam!

I tak się rozzuchwaliłam w tych swoich poczynaniach, że przymierzam się do mycia okien! Miało to się stać dzisiaj ale pogoda się skiepściła i dzisiaj tylko zaścieliłam łóżko.

środa, 2 kwietnia 2014

Tak, czepiam się…


2 kwietnia 2014
… bo jestem mała i wredna. I mi wolno, bo to mój blog. Se se se.
Nie mam pojęcia czemu, ale wkurzają mnie te wszystkie durne określenia i stwierdzenia odnośnie karmienia piersią. Jak czytam, że:
„Malutka za 6 dni konczy roczek,i nadal cycus u niej na pierwszym miejscu”, „1,5 roku za nami i wciaz „di-di”" to jakoś mnie szarpie i jestem skłonna uwierzyć, że ciąża i macierzyństwo niektórym robią papkę z mózgu. Cycuś – srycuś, di-di – srydi, kto to wymyśla?????
A dzisiaj u lekarza Panna M wypluła smoczek i zajęła się lustracją terenu z otwartym ryjkiem, to pani pielęgniarka powiedziała: „o, cycuś jej wypadł!”. A ja miałam ochotę warknąć „to jest smoczek do qrwy nędzy, SMOCZEK!!!!”
Czy ja jestem agresywna? Bo Jak czasem mówię do P, że dziś nie lubię ludzi, to się śmieje i pyta „e, tylko dzisiaj?”…
I co z tym począć Kochany Pamiętniczku, co począć?