26 maja 2015
Mając naście lat do szału doprowadzało mnie codzienne pytanie Mamy, kiedy wracałam ze szkoły „i co tam w szkole”, a na moje burkliwe „normalnie” albo coś równie twórczego Mama rzucała „a co ty znów taka zła jesteś?” i nawet jeśli wracałam w świetnym humorze on w tym momencie pryskał jak bańka mydlana.
Mając lat 34, czasami do szału doprowadza mnie to, że Mama w rozmowie przez telefon zadaje pytania z serii: a jak tam P, a jak Panna M, a co porabiacie, a jedliście już obiad, a co na obiad, a jak tam pies. Wtedy warczę, jestem niemiła i opryskliwa, a potem łapię się, że kiedy P zostaje sam z Panną M, dzwoniąc do niego zadaję te same pytania.
Na pytanie Mamy „co słychać” często odpowiadam, że nic, no bo co jej z wiedzy, że w pracy do dupy i naprawdę czasami mam ochotę schować się w toalecie i rozpłakać z bezsilności, że P mnie wkurza tak, że mam ochotę wertować google w poszukiwaniu wniosku rozwodowego, że psa najchętniej bym uśpiła, a Pannę M oddała do przytułku, że mi źle, niedobrze, życie mnie boli, dusza mnie boli i generalnie jestem nieszczęśliwa przeokrutnie. Nie lubię się zwierzać, nie umiem, a do tego mam świadomość, że Ona niepotrzebnie się będzie martwić, a ja wiem, że się z tej kupki nieszczęścia pozbieram, otrząsnę jak pies mokrą sierść, poprawię koronę i pójdę dalej, bo tak już mam.
I mam nadzieję, że mimo tego, że nie mówię Jej, że ją kocham, bo tak już mam, że nie umiem być wylewna, to Ona o tym wie.
I widzę jaka jest szczęśliwa kiedy może spędzać czas z Panną M. I tak sobie myślę, że ten mały brzdąc – moja Córka – jest najlepszym prezentem jaki mogłam dać mojej Mamie i bycie Babcią daje Jej naprawdę dużo frajdy.
Wszystkiego najlepszego Mamo, pamiętaj, że Cię kocham, choć o tym nie mówię.