wtorek, 26 sierpnia 2014

Krótko, choć niekoniecznie na temat


26 sierpnia 2014
Najważniejsza sprawa jest taka, że w kciukach i myślach ciepłych jest siła! Maluszek, za którego trzymaliście kciuki ma się lepiej. Wczoraj odłączony został od respiratora, małe płucka podjęły pracę same, a malutki żołądeczek zaczął sam trawić mleko mamy. Kciuki nadal są potrzebne, żeby płucka wiedziały, że teraz nie ma obijania się i wspomagacza w postaci respiratora, no i ogólne, żeby maluch jak najszybciej wykaraskał się z tego całego szpitalnego ambarasu i wrócił z rodzicami do domu. Więc jeśli możecie to jeszcze potrzymajcie, co? Bo normalnie to działa!
A poza tym… A poza tym to w zasadzie dobrze ino mam strasznego niechcieja do wszystkiego i jakoś mnie odrzuca jak czuję, że coś mam zrobić. Pisać mi się nie chce, co widać, bo cicho tu.
A co się działo kiedy siedziałam cicho? Dużo się działo. Panna M była na basenie i przeżyła, ani chwili nie oddając się rozpaczom i smutkom nad swym losem małego pływaka, więc wkrótce będzie riplej. Poza tym jest małym żarłokiem, który ćwiczy swój narząd mowy, co skutkuje takimi oto rozmowami:
- powiedz mama
- da
- nie, ma ma!
- bap
- nie, nie powiedz m a m a
- pfffffffffffffff (broda i wszyscy wokół zostali zapluci)
Ale dzielnie sobie radzi z tworzeniem słów własnych i niezrozumiałych jak i z powtarzaniem mama, tata, baba, dada, lala. Dom rozbrzmiewa radosną paplaniną 8,5 miesięcznego brzdąca.
Kiedy siedziałam cicho to Onet mnie wyhaczył i wsadził na główną. Pomyślałam „o nie, znów będzie awantura i mnóstwo pomyj do sprzątnięcia” a tu proszę – pełna kultura! Naprawdę, nie usunęłam ani jednego komentarza! No, do spamu trafił jeden (ale pojawił się w zasadzie przed wylądowaniem na głównej), który mnie odrobinę zafascynował, bo wyszło z niego, że jakiś miły pan chciał odbyć ze mną stosunek płciowy, w celach prokreacyjnych, nawet niejeden stosunek, a przynajmniej trzynaście i chyba do tego chciał mi zapłacić, bo nazwał mnie popularnym określeniem na literkę „k” pani, która zarabia swoim ciałem.  Ale troszkę mnie zbił z pantałyku, że po wymienieniu 12 naszych dzieci, wspomniał, że trzynaste, malutkie wsadzi mi w – tu pada wulgarne określenie na literkę „p” narządów intymnych kobiecych – i troszkę mnie wystraszył, bo skoro to trzynaste będzie mi wsadzał i będzie ono malutkie, to co z tymi dwunastoma???? No ale zbyt długo nie zaprzątałam sobie tym głowy i poszedł do spamu.
A poza tym muszę nadrobić gigantyczne zaległości u Was, bo znów mi Feedly nie pobiera RSS-ów z blog.pl i nie jestem na bieżąco :( Się poprawię, obiecuję!
Czy w ogóle jest tu ktoś jeszcze?
… miało być krótko. No to lecę. Wrócę.

środa, 13 sierpnia 2014

Miało być pięknie, jest źle…


13 sierpnia 2014
To miał być ich najszczęśliwszy dzień. Mieli zostać szczęśliwymi rodzicami ślicznego, maleńkiego, zdrowego chłopczyka. Zostali rodzicami ślicznego i maleńkiego chłopczyka. Ktoś zapomniał o zdrowiu. Maluszek wylądował na intensywnej terapii i walczy o zdrowie. O życie…
Ścięła mnie ta wiadomość strasznie. Miał być wesoły wpis o terenówkach podczas studiów, ale ostatnie jak mi jest to wesoło. Siedzę i nie jestem w stanie sobie wyobrazić jak oni się teraz czują. W oczekiwaniu na wieści o stanie zdrowia synka.
Wtuliłam nos w kudełki na łebku śpiącej Panny M, zaciągnęłam się jej zapachem, przytuliłam ciepłe, małe ciałko i po raz kolejny podziękowałam za to co dostałam – zdrowego malucha….
Źle mi dzisiaj. Potrzymajcie, proszę, kciuki za tego małego chłopca, wyślijcie mu ciepłą myśl. Bardzo tego potrzebuje… A ja dziękuję w jego imieniu.

wtorek, 12 sierpnia 2014

Być kobietą czyli co kobieta nosi w torebce i czy dzięki temu jest prawdziwa


12 sierpnia 2014
Zainspirowana postem Ani 
http://kuradomowa.blogujaca.pl/2014/08/07/byc-kobieta-2/
zrobiłam porządek, a raczej przegląd tego co mam zazwyczaj w torbie i włala, Państwo sami sobie zobaczą (litościwie wywaliłam milion zmiętych paragonów, srylion starych list zakupów i śmiotki pochodzenia trudnego do określenia):

Wg kryteriów z postu Ani to ani ze mnie kobieta ani prawdziwa, a w torbie mam śmietnik… Bardzo źle?

środa, 6 sierpnia 2014

To twoje pierwsze dziecko więc co ty tam wiesz!


6 sierpnia 2014
Trochę do napisania tego skłonił mnie post Dani 
http://zbytmloda.blog.pl/54-matka-optymistka-matka-pesymistka/#comments

I tak się uśmiechnęłam pod nosem, bo ileż ja razy słyszałam…
… że powinnam dawać Pannie M sztuczne mleko, bo NA PEWNO mam zbyt słaby pokarm i się biedactwo nie najada – 6 miesięcy przeżyła w niezłej formie, lekarz zastrzeżeń nie miał.
… na dworze ok 20 stopni, świeci słońce, wieje lekki wiatr, jedziemy na spacer, Panna M w wózku z postawioną budką, bez czapeczki – zobaczysz, jak ją będziesz wozić bez czapki na TAKIM wietrze to potem nie pośpisz jak będzie płakać przy zapaleniu ucha. Ja wiem, moje dzieci miały, to ja wiem…
… Panna M ma rozłożony kojec w dużym pokoju pod oknem. Miejsce, które jest dla nas najwygodniejsze i w zasadzie jedno z dwóch możliwych – albo tu albo przy regałach z książkami, w drugim końcu pokoju. Wg mnie średnio fajnie, bo w ciemnym kącie, z dala od okna, więc sobie bryka pod oknem, a przy okazji widzi czereśnię i zafascynowana obserwuje jak się liście ruszają. Kiedy tam leży, a jest wiatr okno jest tylko otwarte „na uchył”, jak nie wieje na oścież. Moja Teściowa przez cały pobyt ostatnio truła mi głowę i próbowała nawet przestawiać kojec pod regał, no bo przecież dziecku wieje… A niech kuźwa wieje, tyle czasu jej niby wieje i jeszcze nie wywiało.
… upały przeokrutne, Panna M ma nadmuchaną wanienkę turystyczną w ogródku i tapla się w wodzie po kilkanaście minut, potem bryka na kocyku. Nie boisz się takiego maleństwa w wodzie na dworze trzymać? Może się przecież pochorować, owiać ją może, no to chociaż po kąpieli ja ubierz, a nie trzymaj takiej rozebranej…. No jakaś taka niebojaźliwa jestem i się nie boję…
… Panna M miała niecałe 6 miesięcy kiedy wywieźliśmy ją na Mazury, 450 km samochodem. A nie boicie się z takim małym dzieckiem jechać TAK DALEKO? Tyle wypadków na drogach, jeszcze się co stanie… No niby racja, że wypadków na drogach sporo, ale to wg mnie nie powód, żeby z dzieckiem się nie ruszać z domu. Kilkaset metrów od chałupy mamy skrzyżowanie, na którym co rusz są stłuczki, czasami niestety ze skutkiem śmiertelnym. Idąc tym tropem nie powinnam w ogóle za kółko wsiadać, bo mogę zginąć i dziecko osierocić…
… a bo ona ci jakieś takie dziwne kupy robi! Powinny być rzadsze i kolor jakiś nie taki… No kurde, robi takie jakie umie, jak przestanie robić będę się martwić…
… a nie boisz się, że ci z tego wózka/fotelika do karmienia wypadnie? Przypnijże ją pasami! Przypnę, jak będzie na tyle mobilna, że będzie to konieczne, póki co niech korzysta ze swobody, zwłaszcza, że ma się ją cały czas na oku…
… No co ty robisz, przecież ta zabawka spadła na podłogę, sparzyć trzeba, żeby dziecko pleśniawek nie dostało, tu przecież PIES chodzi! No chodzi. Psy tak mają, że chodzą, a nie fruwają. A że spadła? No nie pierwszy i nie ostatni raz, a może właśnie dzięki temu, że ma od małego kontakt z psim futrem i rozmaitymi bakteriami na zabawkach to nie wie co to jest pleśniawka…
Na każdym kroku słyszę dobre rady. Odkąd zaszłam w ciążę ciągle ktoś mnie czymś straszy, o czymś informuje, przed czymś przestrzega, wie lepiej, więc poucza… Gdybym to wszystko brała do siebie to doszłabym do wniosku, że jestem najgorszą matką na świecie, bo wożę dziecko bez czapeczki po niebezpiecznych polskich drogach, z brudną zabawką w dłoni.
I tak, mam świadomość, że na dzieciach znam się jak świnia na gwiazdach i zapewne nie uniknę błędów wszelakich, ale przede wszystkim zdałam się na instynkt. Swój własny. I wszelkich „dobrych rad” wysłucham, ale sobie je przemyślę i jeśli wyjdzie mi w moim małym rozumku, że są słuszne to je zapewne zastosuję. A z całą resztą zrobię po swojemu. I najwyraźniej w tym szaleństwie jest jakaś metoda, bo Panna M za kilka dni skończy 8 miesięcy i póki co ma się świetnie.
A kiedy mam gorszy dzień i przytka mi się sito na wszelkie dobre rady i jakoś to wszystko bardziej do siebie biorę, to powtarzam sobie, że tak czy siak wyżej dupy nie podskoczę a i nie ma szans, żeby wszystkich zadowolić. I podejmując takie, a nie inne decyzję, w większości przypadków, wyznacznikiem ich słuszności jest uśmiech na małym ryjku mojej Córki.

piątek, 1 sierpnia 2014

Zatrzymaj się na moment…


1 sierpnia 2014
Za niecałe 20 minut Godzina W. Zatrzymaj się. Pomyśl o Nich. Posłuchaj. Tekst Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, sprzed wojny, sprzed Powstania. Jakoś tak dziś od rana za mną chodzi…