25 lipca 2011
Akcja „Bezdomna suczka” znalazła swój finał i dziś na kolanach własnych
odwiozłam gadzinę do docelowego domu. Pozostało mi kilka kłaczków psiego
futerka na polarze i lekki zapach mokrego psa na dżinsach.
A poza tym pada, siąpi, mży, leje. A ja? A ja powoli zaczynam pleśnieć…
Mam nadzieje, że jutro obudze się, przetrę oczka i przywita mnie czyste niebo, a przynajmniej takie bezopadowe. Bo od środy zaczyna się pasjonujący czas – do 15-stej w biurze, po 15-stej w krzakach…. Inwentaryzacji mi sie zachciało…..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz