wtorek, 23 sierpnia 2011

.

3 sierpnia 2011
Dziś na obiad będą langosze… Znaczy się takie placki węgierskie, których nie zdążyliśmy zjeść na Węgrzech :(
A pyszne są wielce, że ho ho! No i dziś Kocur zamierza je popełnić na obiad!
A tak jeszcze przy jedzeniu węgierskim pozostając to nastawiałam się na jedzenie, które wygryzie mi paszcze i po którym będę ziać ogniem, a tu …. w trakcie całego weekendu najostrzejsze co zjadłam to nabyty na polskim Orlenie w Cieszynie w drodze powrotnej hot dog z sosem kebab. Kicur poszedł mi po hot doga i wziął z sosem kebab, bo ketchup był tylko pikantny, musztarda też, poza tym średnio lubię, czosnkowego On nie chciał, a kebab wydawał się najbardziej neutralny. No i wypalił paszczę jakby był bardzo węgierski…. Takie to dziwne są przypadki.
A dzis mamy wtorek i już wyczuwam pomału aromat smażonej ryby i zapach morza……

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz