4 sierpnia 2011
Mirabelki to podstępne istoty.
Najpierw zachwyciła mnie pięknymi kwiatami. Stała sobie taka mirabela obsypana białym kwieciem jak ta nie przymierzając panna młoda i zachwycałam się nią zdecydowanie bardziej niż jakąkolwiek panną młodą.
Potem była sobie cichutko i grzecznie, stała, nie przeszkadzała, liściem nie śmieciła, no bardzo dobrze wychowane drzewko to było.
A teraz? A teraz kilogramami każdego dnia zbieram te cholerne śliwki, powidła robię, przymierzam się do nalewki, rozdaję te małe tałatajstwo na prawo i lewo i po skosie i kurna nic nie ubywa!
Spada to jak głupie, a na gałęziach wcale ich nie mniej. Kicam pod tym drzewem z wiadereczkiem, wokół kica Pablus, który próbuje aportować śliwki z wiadereczka, spadają na nas nowe śliwki i tak nam wieczory mijają.
Zaczynam wietrzyć jakiś podstęp i powoli przekonuję się do myśli, że to sąsiad mi złośliwie te śliwki podrzuca ciemną nocą, bo żeby AŻ tyle ich produkowało jedno małe drzewo?!?!?!?
No i tak o.
Przed chwilą w radyju podali, że wybory będą 9 października. Polska będzie musiała obejść się bez mojego cennego głosu, bo wtenczas właśnie zamierzam bawić się na Ukrainie. Trudno świetnie, Prezydent mógł to najpierw sprawdzić, a nie tak termin sobie ogłosić bez konsultacji…
Dziś w celach towarzyskich udajemy się do Częstochowy… Może przy okazji wstąpię na Jasną Górę zapalić świeczkę w intencji, żeby mirabela nie zakwitła w przyszłym roku?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz